W poniedziałek o godzinie 23:59 zamknięte zostanie okno transferowe w Fortuna 1. lidze. Trener Szymon Grabowski wspomniał podczas konferencji prasowej o tym, że być może Lechia sięgnie po transfer na ostatnią chwilę, jednak dodał również, że nie jest to nic pewnego. – Wszyscy sobie zdajemy sobie, że są pewne pozycje, które wymagają wzmocnienia. Nie tylko napastnik – powiedział.
– Od samego początku tak to wygląda w Lechii, że ta kadra jest ruchoma. Myślę, że tutaj jeszcze coś może się stać – zapowiada Szymon Grabowski.
Trener wspomniał o tym, że jego zdaniem przydałoby się wzmocnić kilka pozycji w drużynie – nawet te, w których drużyna ma komplet zawodników. Uważa, że w ten sposób mogłaby narodzić się w klubie zdrowa rywalizacja o miejsce w składzie, co pozytywnie zadziałałoby na dalszą dyspozycję biało-zielonych.
Mimo wszystko Grabowski nie ma zamiaru apelować do władz klubu o pilny transfer. Nie wyklucza jednak, że taki też może mieć miejsce. Żeby jednak to dopiąć, Lechia musiałaby się bardzo pośpieszyć, gdyż czas sfinalizowanie transferów niebawem się kończy.
– Jestem w ścisłym kontakcie z właścicielem, z dyrektorem. Wszyscy sobie zdajemy sobie, że są pewne pozycje, które wymagają wzmocnienia. Nie tylko napastnik. Myślę, że nawet te sytuacje przy straconych bramkach pokazały, że środkowi obrońcy też potrzebują człowieka do rywalizacji, żeby tutaj każdy czuł oddech partnera, jeśli chodzi o walkę o miejsce w składzie. Zobaczymy, co te najbliższe godziny przyniosą. Ja bardziej skupiam się na tym stanie osobowym, który jest w szatni, niż na tym, co może się wydarzyć. Od wtorku jesteśmy na obozie w Gniewinie. Tam pracujemy do niedzieli, a potem rozpoczynamy mikrocykl pod kątem meczu z Odrą Opole – mówił trener podczas konferencji prasowej.
Możliwym wzmocnieniem klubu – jak informuje portal Lechia.net – jest napastnik, Tomas Bobcek. 21-latek obecnie jest zawodnikiem Ruzomberok, czyli klubu ze swojej rodzimej, słowackiej ligi. Bobcek na słowackich boiskach zdobył dotychczas 17 bramek i odnotował siedem asyst. Jest również młodzieżowym reprezentantem swojego kraju.
WYSOKA PORAŻKA
Grabowski podczas konferencji omówił również zakończony porażką Lechii 2:5 mecz z Zagłębiem Sosnowiec. – Pierwsza połowa nie może się tak kończyć, że nie zdobywamy chociaż jednej bramki, bo sytuacji było, jeśli nie multum, to na pewno kilka. Niestety, byliśmy nieskuteczni. Brakowało też szczęścia, jak w przypadku Luisa Fernadeza, gdzie piłka wylądowała na słupku. A przeciwnik – bardzo ładna akcja przy pierwszej bramce, gdzie nie upilnowaliśmy zawodnika wbiegających między naszych obrońców. Druga bramka strzał życia. To, co wpadało gospodarzom, nam nie wpadało – skomentował pierwszą połowę.
– Na drugą połowę wychodziliśmy z przeświadczeniem, że będzie dobrze, że napsujemy dużo krwi przeciwnikowi i zdołamy odmienić losy tego spotkania. Już pierwsza akcja to pokazała. Niestety, za chwile tracimy bramkę na 0:3. Paradoks tej sytuacji był taki, że wracamy do gry. Przy 2:3, jak nie byłem spokojny, to byłem pewny, że tego meczu nie przegramy, a miałem nadzieję, że zrobimy coś naprawdę bardzo dużego – dodał.
„PATRZMY NA SIEBIE”
Kontrowersyjną decyzją sędziego podczas meczu było pokazanie drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartki Iwanowi Żelizko. Przyglądając się powtórkom, można zauważyć, że piłkarz, robiąc wślizg, trafił w piłkę, a nie w nogi zawodnika przeciwnej drużyny. Kartka dla piłkarza Lechii wywołała emocje, których konsekwencją była chwilę później pokazana czerwona kartka Tomaszowi Neugebauerowi. Ostatecznie biało-zieloni kończyli mecz w dziewiątkę.
– Z tego, co dostałem informację, rzeczywiście faulu nie było. Tutaj pewnie błąd sędziego. Musimy to przeanalizować. Patrzymy jednak na siebie – my popełniamy błąd ciut wcześniej. Nasi środkowi obrońcy nie mogą się tak zachowywać, gdzie niby wszystko mamy pod kontrolą i sami sobie psujemy to. Ale jeżeli faulu nie było, to nie ma czerwonej kartki i wtedy jest wszystko otwarte. Na tę chwilę rzeczywiście patrząc na decyzje sędziowskie, jeśli ta była błędna, to jest to kolejny mecz, w którym dzieją się takie rzeczy, które Lechii nie pomagają – ocenił Grabowski.
Jakub Krysiewicz