W sobotę po raz czwarty w zawodowej karierze Sebastian Przybysz zmierzy się z Jakubem Wikłaczem. Po dwóch wygranych walkach w 2023 roku gdańszczanin stanie przed szansą na odzyskanie pasa mistrzowskiego w kategorii koguciej z rąk rywala, na którego rzecz stracił tytuł w grudniu ubiegłego roku.
Choć najczęściej w MMA batalie takie jak ta kończą się na trylogiach, w tym przypadku pozostało kilka niedociągnięć. Ostatnia walka między Przybyszem a Wikłaczem zakończyła się niejednogłośną decyzją sędziów, a na horyzoncie nie ma pretendenta do tytułu mistrzowskiego, który byłby w stanie rozprawić się z Przybyszem.
Obaj zawodnicy „wyczyścili” swoją kategorię wagową i na ten moment ich walka to jedyne uczciwe rozwiązanie, jeżeli Wikłacz ma podejść do obrony pasa – a nie bronił go jeszcze ani razu. W tym czasie Przybysz stoczył dwa pojedynki, które zakończyły się jego zwycięstwami przed czasem. Najpierw w maju pokonał doświadczonego Czecha – Filipa Macka, a następnie w lipcu w Gdyni rozprawił się z Islamem Djabrailovem.
NA RAZIE 2:1 DLA WIKŁACZA
Przybysz i Wikłacz mierzyli się ze sobą trzykrotnie. Za każdym razem miało to miejsce na zupełnie innych etapach kariery. Najpierw w 2017 roku stoczyli pojedynek w federacji ACB. Obaj stawiali wtedy swoje pierwsze kroki w zawodowym MMA. Po trzech emocjonujących rundach triumfował Wikłacz.
Po trzech latach zmierzyli się ze sobą ponownie, tym razem już w federacji KSW. Nie byli wtedy wielkimi gwiazdami, a ich walka otwierała kartę walk gali w Warszawie. Przybysz odgryzł się za wcześniejszą porażkę i pokonał olsztynianina przed czasem. Otrzymał wtedy również nagrodę za nokaut wieczoru.
W grudniu 2022 roku Sebastian Przybysz, już jako mistrz w kategorii koguciej stanął do swojej trzeciej obrony tytułu mistrzowskiego. Jego rywalem został ponownie Wikłacz, który wypracował sobie walkę o pas, wygrywając trzy walki z rzędu. Jako już dwóch czołowych w Europie zawodników, stoczyli niezwykle emocjonujący i wyrównany pięciorundowy bój na pełnym dystansie, po którym sędziowie niejednogłośnie wskazali na zwycięstwo olsztynianina. Przybysz tym samym stracił pas mistrza KSW.
– Umówmy się, popełniłem parę błędów w przeszłości, jednak trzeba się przejechać na czymś, żeby wiedzieć, że to jest złe. Trzeba sparzyć się, żeby wiedzieć, że to boli. Nie chcę teraz nic udowadniać, ale na pewno udowodnię, że jestem lepszym zawodnikiem MMA. Po tej porażce pozmieniałem dużo w swoich przygotowaniach – skomentował grudniowy pojedynek Sebastian Przybysz, jednocześnie zapowiadając, że wyciągnął wnioski i wie co zrobić, aby tym razem to jego ręka była w górze.
WYGRANA Z WIKŁACZEM PONAD PAS
Jak się okazuje, Sebastian Przybysz nie potrzebuje pasa, aby mieć świadomość swojej pozycji i umiejętności. Większym priorytetem jest dla niego samo pokonanie Jakuba Wikłacza.
– Pas to jest dodatek do tego wszystkiego. To jest coś, co chcę przynieść dla moich ludzi, bo wiem, że im zależy, żebym go miał. Bardziej dla mnie liczy się to, żeby wygrać z Kubą. Nie chodzi mi nawet o to personalnie, że to jest Kuba, że mam do niego jakąś nienawiść czy coś, bo ja go bardzo szanuję i jest bardzo dobrym zawodnikiem. Ale właśnie dlatego, że jest bardzo dobrym zawodnikiem, chcę z nim wygrać i udowodnić wszystkim, że jestem lepszy – mówił gdańszczanin.
Walka Sebastiana Przybysza z Jakubem Wikłaczem odbędzie się na gali KSW 86, która będzie miała miejsce w sobotę, 16 września w Hali Orbita we Wrocławiu. Gdańsko-olsztyńskie starcie z tytułem mistrzowskim na szali będzie walką wieczoru tego wydarzenia.
Jakub Krysiewicz