Jeszcze niedawno Chojniczanka i Sandecja były towarzyszami niedoli. Po 9. kolejce pierwsi mieli 9, drudzy 5 punktów. Minęło kilka tygodni i mówimy o zespołach z dwóch biegunów. Sandecja umościła się na dnie ligowej tabeli, a Chojniczanka w tempie ekspresowym goni czołówkę. Bezpośrednie stracie w środę o 14:00.
Tabela drugiej ligi jest płaska. Nie bardziej niż ekstraklasy, ale na zapleczu i właśnie w drugiej lidze wrażenie potęguje strefa barażowa. Bo można w kilka tygodni przemienić się z drużyny walczącej o utrzymanie, w zespół celujący w awans. Wystarczy doskoczyć do okolic szóstego miejsca.
I taki skok wykonała Chojniczanka, która po dziewięciu meczach miała równiutką średnią jednego punktu na mecz. Nawet biorąc pod uwagę kadrową rewolucję, atmosfera musiała być gęsta. Cztery kolejki później Krzysztof Brede może szeroko się uśmiechać, bo jego drużyna zanotowała cztery ligowe zwycięstwa z rzędu, a jeżeli dołoży kolejne, zrówna się liczbą punktów z trzecią w tabeli Kotwicą Kołobrzeg. – Czekałem cierpliwie. Sami piłkarze zapewniali, że to „zatrybi”, widzieli, jak pracujemy – mówi nam trener Krzysztof Brede.
– Zmieniliśmy wiele rzeczy. W rozmowach były emocje, piłkarska złość, dociekanie, co robimy źle. Ale była też mądrość, analiza, wprowadzanie korekt. Przeprowadziliśmy szereg drobnych zabiegów, minimalne zmiany i to zaczęło funkcjonować – dodaje szkoleniowiec.
I funkcjonuje znakomicie, a w tabeli Chojniczanka zalicza skok za skokiem. Dodatkowym atutem jest choćby postawa w meczu z rezerwami Zagłębia Lubin. Rywale przyjechali w składzie młodzieżowym, po szybkim golu zapowiadało się na łatwe zwycięstwo MKS-u. Ale „Miedziowi” wyrównali, trzeba było się pomęczyć. Chojniczanka trudny moment przetrwała, zagrała mądrze, skasowała komplet punktów. Jeszcze kilka tygodni temu pewnie poszłoby to w zupełnie innym kierunku. Teraz ze spokojem można czekać na wyjazdowe starcie z outsiderem. Mecz z Sandecją Nowy Sącz w środę o 14:00 w Krakowie.
Tymoteusz Kobiela