Każdy trener, który w Fortuna 1 Lidze myśli o wyższych celach, prędzej czy później zaczyna mówić o serii zwycięstw. „Passa” jest świętym Graalem. Kto ją złapie, ten będzie bił się o coś więcej. Kto gra w kratkę, może utonąć w ligowej szarzyźnie. Passę – jeszcze niezbyt imponującą, bo doprawioną solidnie remisami – złapała Lechia i spróbuje ją podtrzymać w Tychach. Początek spotkania GKS– Lechia w niedzielę o 12:40, transmisja na kanale Polsat Sport.
Mówił o passie Wojciech Łobodziński, Arka ją złapała i jest blisko czołówki. Teraz mówić o niej może też Szymon Grabowski, bo choć jego Lechia jeszcze seryjnie nie wygrywa, to już seryjnie nie przegrywa. Sześć ligowych meczów bez porażki. Trzy zwycięstwa i trzy remisy. Można na tym budować (i puścić w niepamięć odpadnięcie z Fortuna Pucharu Polski). I można się na tym oprzeć przed meczem z wiceliderem tabeli GKS-em Tychy.
– Będziemy mierzyć z bardzo silnym, bardzo fajnym rywalem. Nikogo w szatni nie trzeba dodatkowo motywować, bo liczba meczów bez porażki i ostatnie dwa zwycięstwa sprawiają, że każdy chce jak najszybciej wybiec na boisko i powalczyć o pełną pulę – zapewnia Szymon Grabowski. Trąci to nieco banałem, ale ważne są dwie kwestie. Po pierwsze: passa ma dla obozu biało-zielonych znaczenie. Po drugie: GKS to naprawdę silny rywal i nie może nikogo zmylić porażka 0:3 w pucharze z Legią Warszawa.
GKS TYCHY TO MOCNY RYWAL
– Myślę, że pewne korekty czy zmiany w składzie GKS-u Tychy mogą się zdarzyć, ale to jest bardzo mocny zespół. Pewne zachowania są bardzo powtarzalne. Niezależnie, kto zagra w wyjściowej jedenastce, możemy spodziewać się drużyny bardzo dobrze zorganizowanej. Mocnej fizycznie, mocno pressującej, która u siebie jest bardzo ciężkim rywalem – wylicza Grabowski, dodając oczywiście, że jego drużyna postara się z Tychów trzy punkty wywieźć. Tego w tym sezonie jeszcze nikt nie dokonał. GKS cztery domowe mecze wygrał, a zremisował tylko z Miedzią Legnica. W pięciu spotkaniach stracił tylko jedną bramkę.
WRACAJĄ KONTUZJOWANI
Dobrą informacją jest fakt, że część z piłkarzy Grabowskiego wraca do gry. Od dawna kibice nie mogli oglądać Filipa Koperskiego, który wiosną zerwał więzadła w kolanie. Ostatnie mecze ominęły też Jana Biegańskiego, który przecież w Tychach grał i wypłynął tam na szersze wody. To byłby dla niego mecz szczególny. I jest szansa, że zagra. – Problemów zdrowotnych od samego początku mamy co niemiara. Całe szczęście zawodnicy już do nas dochodzą. Na tę chwilę poza treningiem są Bartosz Brylowski i David Stec. Filip Koperski jest już w normalnym treningu, podobnie Janek Biegański. Pod znakiem zapytania stoi występ Dawida Bugaja, który nie wchodzi jeszcze w kontakt fizyczny – podkreślił Grabowski, zostawiając otwartą furtkę w kontekście Bugaja.
Mecz w Tychach niczego tak naprawdę nie zweryfikuje. To banał i oczywistość, ale gra toczy się o trzy punkty, jak w każdej innej kolejce. Może jednak pokazać część prawdy o aktualnej Lechii. Bo biało-zieloni nie przegrywają, ostatnie dwa mecze nawet wygrali, ale choćby w Warszawie prosili się o kłopoty. I gdyby Bogdan Sarnawski nie zatrzymał strzału z rzutu karnego (dla odmiany tym razem pomógł zespołowi), to Lechia kłopotów by się doprosiła. Widać atuty, widać też wady, jak choćby nieskuteczność czy brak umiejętności „domykania” meczów. Pytanie, którą stronę medalu gdańszczanie pokażą w Tychach.
Początek spotkania GKS Tychy – Lechia Gdańsk w niedzielę o 12:40, transmisja na kanale Polsat Sport.
Tymoteusz Kobiela