W ringu, oktagonie i na macie. Subiektywne spojrzenie na 2023 rok w sportach walki

(Fot. Facebook.com, Flickr, FEN, Radio Gdańsk, X)

Wielkie triumfy, bolesne porażki i kontrowersje – 2023 rok w sportach walki należał do niezwykle owocnych. Podsumowaliśmy najważniejsze wydarzenia w boksie oraz MMA w Polsce i na Pomorzu. 

2023 to kolejny rok, w którym wyczekujemy ostatecznego połączenia pasów mistrzowskich w wadze ciężkiej związanego z wyznaczeniem jednego i niekwestionowanego króla boksu. Przed laty miała to wyłonić rywalizacja Anthony’ego Joshuy i Deontaya Wildera, ale zanim to się stało, zawodnicy zdążyli potracić tytuły mistrzowskie. Aktualnie pasy w królewskiej kategorii ciężkiej podzielone są na Tysona Fury’ego i Oleksandra Usyka, i to właśnie ich pojedynek elektryzuje świat sportów walki najbardziej. Problem w tym, że zwlekanie z walką powoduje, że zaprzepaszczą oni swój najlepszy okres w karierze, o czym świadczy to, co zobaczyliśmy w październiku.

Pojedynek Tysona Fury’ego z Francisem Ngannou miał być czymś w rodzaju freak fightu – wielki mistrz świata z nieskazitelnym rekordem mierzył się z zawodnikiem, który po raz pierwszy miał na sobie rękawice bokserskie. Owszem, Francis Ngannou to bardzo uznany i utytułowany zawodnik MMA, jednak o tym, że zawodnik MMA nie ma najmniejszych szans w bokserskim pojedynku z bokserem, przekonywaliśmy się już niejednokrotnie. Skończyło się tak, że Kameruńczyk był w stanie sensacyjnie posłać Fury’ego na deski i przegrać niejednogłośną decyzją sędziów, która w oczach wielu stanowiła niemałą kontrowersję.

Z kolei Usyk w sierpniu 2023 roku uczestniczył w wielkim święcie boksu nas, Polaków, pasów bronił bowiem we Wrocławiu. Był to pierwszy raz od dwunastu lat, gdy Polska była gospodarzem pojedynku o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. Miał to być ukłon w stronę naszego kraju, który chętnie wspiera Ukrainę po napaści Rosjan. Usyk na wrocławskiej arenie mógł poczuć się jak u siebie, gdyż był dopingowany zarówno przez Ukraińców przebywających w Polsce, jak i przez polskich kibiców. Wsparcie z trybun zadziałało i wyniosło go w stronę obrony tytułu mistrzowskiego.

NAJWYŻSZA LIGA MIESZANYCH SPORTÓW WALKI

Wśród aktywnych zawodników MMA największą popularnością w Polsce cieszą się Jan Błachowicz i Mateusz Gamrot. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż obaj toczą pojedynki w UFC, czyli największej federacji na świecie. Obaj również okupują czołowe miejsca w rankingach swoich kategorii wagowych i obu można traktować jako pretendentów do tytułu mistrzowskiego.

Błachowicz w 2023 roku stoczył jeden pojedynek – niestety przegrany. Mierzył się z Alexem Pereirą, obecnym mistrzem świata w kategorii półciężkiej. Walka zakończyła się niejednogłośną decyzją sędziów na korzyść Brazylijczyka, co spotkało się z niemałymi kontrowersjami. Z decyzją sędziów nie zgadza się również sam Błachowicz, który w 2024 roku ma zamiar powrócić do gry o pas mistrzowski – może być to już na to ostatnia szansa, polski zawodnik skończył bowiem w tym roku 40 lat.

WYSOKA POZYCJA GAMROTA

Dwoma wygranymi 2023 rok skwitował z kolei Mateusz Gamrot. Polak pokonał w marcu Jalina Turnera, przyjmując ten pojedynek w zastępstwie za kontuzjowanego Dana Hookera zaledwie tydzień przed walką. We wrześniu pokonał Rafaela Fizieva, który po niezwykle silnych kopnięciach Polaka doznał kontuzji nogi w trakcie pojedynku. Dwie wygrane sprawiły, że Gamrot został rezerwowym w mistrzowskim pojedynku Islama Makhacheva z Alexandrem Volkanovskim, co również pokazuje jego wysoką pozycję w klasyfikacji kategorii lekkiej.

Na uwadze warto mieć również innego reprezentanta Polski w tej wadze. Mowa o Mateuszu Rębeckim – zawodnik z drzwiami wszedł do UFC, pewnie pokonując Nicka Fiore na pełnym dystansie podczas swojego debiutu w styczniu. W czerwcu znokautował Loika Radzhabova, a następnie w listopadzie już w pierwszej rundzie poddał Roosevelta Robertsa. Rębecki pewnie zmierza w stronę czołówki swojej kategorii i jeżeli nie zatrzyma tempa, w którym to robi, rok 2024 może być jego rokiem.

Z SUKCESAMI I KONTROWERSJAMI NA POMORZU

Chcąc skupić się na pomorskim MMA, należy wyróżnić przede wszystkim dwa nazwiska – Przybysz i Formela. Pierwszy narzucił sobie niezwykle wiele, tocząc trzy walki w ciągu pięciu miesięcy. Warto zwrócić uwagę, że żadnej nie przegrał i choć ostatnia z nich była pojedynkiem rangi mistrzowskiej, nie zakończył tego roku jako mistrz.

Gdańszczanin w maju rozprawił się z doświadczonym Czechem Filipem Mackiem przed czasem. Dwa miesiące później podczas gali KSW w Gdyni pokonał Islama Djabrailova. Dwie wygrane przed czasem sprawiły, że we wrześniu dostał szansę odzyskania pasa mistrzowskiego z rąk Jakuba Wikłacza, który odebrał mu go w grudniu zeszłego roku. Pojedynek ten zakończył się wielkimi kontrowersjami – Wikłacz kopnął Przybysza w głowę w momencie, gdy ten przebywał w pozycji parterowej. W większości tego typu sytuacji walka jest przerywana, a faulujący przeciwnik – dyskwalifikowany. Sędzia Marc Goddard zadecydował jednak, że faul nie był intencjonalny, i orzekł remis. Taki rezultat oznaczał, że pas mistrzowski pozostał u Wikłacza, a walka ostatecznie pozostała nierozstrzygnięta.

UDANY ROK FORMELI

Świetny rok ma za sobą Kacper Formela, aktualny mistrz organizacji FEN. Reprezentant Mighty Bulls Gdynia w czerwcu obronił tytuł mistrzowski w walce z Nurzhanem Akishevem. W październiku stanął przed kolejnym wyzwaniem, sprawdzając się w walce wagę wyżej. Warunki fizyczne nie zatrzymały Kacpra, który ponownie odniósł zwycięstwo, rozprawiając się z Nursultanem Kassymkhanovem. Formela od dłuższego czasu jest łączony jest z UFC i następny rok może okazać się tym, w którym jego marzenie się ziści.

Pozostając przy temacie lokalnym, nie można nie wyróżnić najważniejszego wydarzenia w tym roku, jeżeli chodzi o sporty walki na Pomorzu. Jest nim wspomniana przy okazji walk Sebastiana Przybysza gala KSW w Gdyni. Trzech lokalnych zawodników (Sebastian Przybysz, Bartosz Leśko i Krystian Kaszubowski) niesieni byli wielkim wsparciem kibiców na Polsat Plus Arenie Gdynia. Przybysz i Leśko triumfowali w starciach, wyższość rywala musiał z kolei uznać Kaszubowski. W walce wieczoru mieliśmy okazję zobaczyć Phila de Friesa, czyli mistrza świata wagi ciężkiej, który po raz kolejny dowiódł swego, pokonując tym razem Szymona Bajora. Niezwykła atmosfera, zaangażowanie kibiców i świetne walki w wykonaniu trójmiejskich gladiatorów najprawdopodobniej sprawiły, że KSW powróci do Trójmiasta w 2024 roku.

Jakub Krysiewicz/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj