Koniec zwycięskiej serii Czarnych. Zespół Mantasa Cesnauskisa pokonany w Stargardzie po słabym spotkaniu. PGR Spójnia Stargard-Grupa Sierleccy Czarni Słupsk 77-65.
W pierwszej kwarcie Spójnia wyegzekwowała w ataku niemal sto procent planu. Nie do zatrzymania był Karol Gruszecki, który trafił trzy z czterech rzutów za trzy punkty i Adam Łapeta, który dołożył dziesięć punktów, trafiając pięć z sześciu rzutów z gry. Trener gospodarzy Sebastian Machowski bardzo dobrze wytypował słabe punkty obrony, wykorzystując złe ustawienia Benasa Gruciunasa i zbyt słabą obronę Czarnych na obwodzie.
Spójnia grała tak, jak zespół Mantasa Cesnauskisa nie lubi. Twardo w obronie, ograniczając zagrania dwójkowe. Niewiele akcji Czarnych w pierwszej połowie można zakwalifikować do kategorii zespołowych. Goście próbowali indywidualnie zdobywać punkty, bo Spójnia dobrze broniła zespołowo. Kilka zagrań gości mogło się podobać, zwłaszcza w drugiej części drugiej kwarty, gdy Czarnym udało się zredukować straty z 20 do 11 punktów.
Ale trzecia kwarta była niestety popisem nieskuteczności obu zespołów, które zdobyły po zaledwie 12 punktów. Gościom nie udało się zmniejszyć przewagi Spójni. Tak naprawdę to w czwartej części spotkania Czarnym zabrakło dwóch, trzech skutecznych akcji z rzędu, by przejąć prowadzenie w chwili, gdy różnica punktowa wynosiła zaledwie sześć.
Kluczem do wygrania meczu przez gospodarzy były zbiórki w ataku – Spójnia miała ich aż 15 oraz punkty drugiej szansy – 17. Dodatkowo Karol Gruszecki trafił pięć z dziesięciu rzutów za trzy punkty. Czarni przegrywali zbyt wiele pojedynków o piłkę, po niecelnych rzutach pozwalając na powtarzanie akcji nawet trzykrotnie.
– Goniliśmy cały mecz i trochę daliśmy się zdominować Spójni. Mimo, że nie przegraliśmy wysoko, to jednak sporo było u nas takiej indywidualnej gry na siłę. Musimy wyeliminować taką nierówną grę, bo w dzisiejszej koszykówce to są serie punktowe, które później trudno odrabiać – mówił po spotkaniu Bartosz Jankowski.
Czarni mają ze Spójnią bezpośredni niekorzystny bilans, bo przegrali w tym sezonie oba spotkania. Przy bardzo wyrównanej rywalizacji w Orlen Basket Lidze, gdzie jedno zwycięstwo dzieli zespoły z miejsca trzeciego i jedenastego, poszczególne rozstrzygnięcia mogą zaważyć na awansie do play-off.
Przemysław Woś