Mistrzostwa Europy w Gdańsku dobiegły końca. Polacy kończą z dorobkiem dwóch medali

(Fot. Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego)

Sztafeta mieszana zdobyła srebrne, a sztafeta mężczyzn brązowe medale podczas mistrzostw Europy w short tracku, odbywających się w gdańskiej Hali Olivia. Czwarta w finale na 1000 metrów była Kamila Stormowska. 

W niedzielne przedpołudnie polska sztafeta mieszana w składzie Nikola Mazur, Michał Niewiński, Diane Sellier i Kamila Stormowska z drugiego miejsca awansowała do finału A, ustępując jedynie wicemistrzom Europy z Belgii.

W popołudniowych ćwierćfinałach na dystansie 1000 metrów oglądaliśmy kolejne emocjonujące występy naszych kadrowiczów. Kamila Stormowska w imponującym stylu wygrała pierwszy ćwierćfinał. Z kolejnego do półfinału nie dostała się Nikola Mazur, która była piąta. Jazda do końca opłaciła się za to Gabrieli Topolskiej, która awansowała do 1/2 finału z trzeciej pozycji.

W pierwszym półfinale z udziałem 22-latki i Stormowskiej mało brakowało, a bylibyśmy świadkami awansu obu Polek. Na drugiej pozycji długo utrzymywała się Topolska, ale na ostatnim okrążeniu wyprzedziły ją najpierw rodaczka, a następnie Włoszka Arianna Sighel. W wielkim finale było mnóstwo walki od samego startu. Do decydujących metrów w grze o najwyższe miejsca była Stormowska, jednak więcej zimnej krwi na finiszu zachowały przeciwniczki. Tytuł mistrzyni Europy na 1000 metrów obroniła Belgijka Hanne Desmet, zaś podium uzupełniły Holenderki – Xandra Velzeboer i Selma Poutsma. Polka zajęła czwartą pozycję.

– Trochę płakałam po tym finale. Nie był to super bieg w moim wykonaniu, ale wychodzę znowu czwarta z dużymi lekcjami na przyszłości. Minimalnie przegrałam z Holenderką, ale nie chcę dalej tych czwartych miejsc, są one ciężkie dla zawodnika. Wolałabym miejsca medalowe – wskazywała Stormowska.

BRAK SZCZĘŚCIA W MĘSKICH RYWALIZACJACH

Walki i przetasowań między zawodnikami nie brakowało również w rywalizacji panów na 1000 metrów. W drugim z ćwierćfinałów spotkali się Sellier i Niewiński. Podobnie jak z sobotniego półfinału 500 metrów, zgodnie przeszli dalej. Pierwszy był Sellier, a dzięki wykluczeniu Włocha Luki Spechenhausera, który na trasie wytrącił przewodzącego stawce Niewińskiego, także drugi z Polaków mógł cieszyć się z awansu (w czwartym ćwierćfinale odpadł Łukasz Kuczyński).

W półfinale, na nieszczęście dla Niewińskiego, to on wszedł tym razem w rolę sprawcy. 20-latek z Juvenii Białystok w walce o pierwszą lokatę trącił Brytyjczyka Nialla Tracy’ego i wypisał się z gry o medale. Ostatnią szansę na indywidualne podium ME zaprzepaścił również Sellier, zajmując trzecią lokatę, która dała mu jedynie finał B. W nim uzyskał lepszy czas od Włocha Matti Antoniolego i ostatecznie zajął siódmą pozycję. Trzecie indywidualne złoto ME 2024 w Gdańsku zdobył za to Włoch Pietro Sighel, srebro wywalczył Tracy, a brąz – tak jak w sobotę na 500 metrów – Belg Stijn Desmet.

SZTAFETY NIE ZAWIODŁY

Największe emocje u publiczności zgromadzonej w Hali Olivia wzbudziły trzy finały sztafet z udziałem Polaków. Arena niemal eksplodowała z radości w biegu o medale sztafet mieszanych. Biało-Czerwoni w niezmienionym składzie (Mazur, Niewiński, Sellier, Stormowska) z półfinału toczyli zaciętą walkę z Belgami o brąz. Nie dość, że na ostatniej zmianie Polacy za sprawą Niewińskiego utrzymali trzecią pozycję, to skorzystali na upadku prowadzących Włochów i na dodatek byli bliscy wyprzedzenia Holendrów, do których stracili niespełna 0,01 sekundy. Ostatecznie Biało-Czerwoni zdobyli srebro, a na najniższym stopniu podium stanęli Belgowie.

Tuż za podium uplasowały się natomiast Polki. Reprezentacyjna sztafeta w składzie Stormowska, Mazur, Topolska i Anna Falkowska mocno skomplikowała sobie walkę o medal już na początku, gdy ostatnia z naszych zawodniczek upadła na tor. Na następnych okrążeniach nie było już szans na nawiązanie skutecznej walki z rywalkami. Złoto zdobyły Holenderki, srebro Włoszki, a brąz Francuzki.

Drugi polski krążek ME 2024 dorzucili za to panowie. Męska sztafeta w składzie Sellier, Kuczyński, Niewiński i Felix Pigeon po fantastycznym biegu zdobyła brązowe medale. Tytuł mistrzów obronili Holendrzy, a wicemistrzami Europy zostali Belgowie.

(Fot. Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego)

– Na 1000 metrów popełniłem faul na przeciwniku i musiałem przyjąć to na klatę. Dobrze, że później przyjmowałem już tylko medale. Z przytupem kończymy ME 2024. Bardzo mało zabrakło nam do złota w sztafecie mieszanej. Czuliśmy, że jesteśmy gotowi wygrać, ale i tak jestem mega zadowolony ze srebra – mówił Niewiński, który podkreślał postępy poczynione przez naszą reprezentację.

– W tamtym sezonie mieliśmy tyle samo medali, ale teraz było więcej osób w finałach. Na ME 2024 tylko w dwóch finałach A nie było Polaków. Wiadomo, nie wszystko nie poszło w tych finałach tak, jakbyśmy chcieli, ale wydaje mi się, że kwestią czasu są indywidualne medale. Z sezonu na sezon rośniemy w siłę – dodał 20-latek.

MEDALE, ATMOSFERA I ŚWIETNI KIBICE

Najlepsi w klasyfikacji mistrzostw byli Holendrzy z 10 medalami (4 złote, 4 srebrne, 2 brązowe). Polacy z dwoma krążkami zajęli czwartą pozycję.

–  Cieszymy się, że w taki sposób zakończyły się mistrzostwa. Dla nas jako organizatorów ważne jest, że imprezę wieńczą sukcesy gospodarzy. Nie ma nic piękniejszego niż medale i wspaniała atmosfera stworzona przez kibiców – podsumował Rafał Tataruch, prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.

(Fot. Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego)

– Możemy być zadowoleni z regularności, rundy przejazdowe zawodników są na wysokim poziomie. Kamila Stormowska w wielu biegach osiągała największe prędkości, tak samo jak Michał Niewiński. Jako jedyni wystawiliśmy w mikście sześciu zawodników, co świadczy o naszym potencjale. W sztafecie męskiej mieliśmy ochotę zwyciężyć, ale mamy brąz i trzeba się cieszyć. To jest short track, gdzie małe błędy sprawiają, że można skończyć na siódmej lub ósmej pozycji – mówiła Urszula Kamińska, trener reprezentacji Polski w short tracku.

Mat. pras./jk

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj