Reprezentacja Polski w kobiecym rugby 7-osobowym nie wywalczy medalu na tegorocznych mistrzostwach Europy. Po pierwszym turnieju było znakomicie, Polki wygrały w Makarskiej w Chorwacji i z nadziejami jechały na drugą część do Hamburga. Tam zajęły 7. miejsce i ostatecznie uplasowały się tuż za podium. – Francuzki i Brytyjki przyjechały składami olimpijskimi i trzeba uczciwie powiedzieć, że to jest wyższy poziom od naszego. Miały znacznie więcej doświadczenia – przyznała reprezentantka Polski Martyna Wardaszka.
Polki były świadome trudów, jakie czekają je w Hamburgu. Zwycięski turniej w Makarskiej z początku czerwca, rozgrywany był w zupełnie innym zestawieniu personalnym, bo część reprezentacji przyjechała słabszymi składami niż dwa tygodnie później w Hamburgu. W Chorwacji Polki były najsilniejsze, zdobyły pierwsze miejsce i wierzyły, że uda się przynajmniej utrzymać na podium. Tak się jednak nie stało. Po świetnej inauguracyjnej wygranej z Ukrainą 48:0, później przytrafiły się porażki z Brytyjkami 0:45 i Niemkami 17:19. W ćwierćfinale lepsze okazały się Francuzki 38:5, a następnie także Czeszki 19:7.
Seria przegranych sprawiła, że Biało-czerwone ostatni mecz z Niemkami grały o 7. miejsce drugiego turnieju, tym samym straciły szansę na zajęcie wyższej niż czwarta lokaty w całych ME. – Powinnyśmy wygrać z Czeszkami i Niemkami, tak się jednak nie stało. Od około 40 dni jesteśmy non stop poza domem. Grałyśmy tak naprawdę co tydzień ważne zawody, jesteśmy już bardzo zmęczone – przyznała poszukując przyczyn niepowodzeń Wardaszka.
Cała rozmowa z reprezentantką Polski: