Wielkie nerwy w Legnicy. Arka przegrywała, ale wygrała po dramatycznej końcówce

(Fot. Krzysztof Mystkowski / KFP)

Zaczęło się bardzo dobrze, bo Arka potrafi dobrze zaczynać. Brakowało też tego, co zwykle – skuteczności. Gdynianie zmarnowali świetną okazję i kilka niezłych, jedną też wykorzystali, tak samo jak Miedź Legnica. W końcówce w końcu mieli nieco szczęścia, popracowali też na nie. Po rzucie karnym i golu ze 101. minuty wygrali 2:1.

Gdyby Tornike Gaprindaszwili był skuteczny, nie grałby dziś w Arce Gdynia. Z jego dryblingiem, dokładnością dośrodkowania, a do tego też bramkostrzelnością znalazłby miejsce wyżej na piłkarskiej drabinie. Ale bramkostrzelny nie jest, dlatego gra na pierwszoligowych boiskach.

Czasami można odnieść wrażenie, że Gruzin walczy z klątwą. W Legnicy w pierwszych minutach wszystko zrobił perfekcyjnie. Ograł dwóch rywali, tańczył między nimi, jakby już tę sytuację widział. Uderzył z bliska i… wywalczył rzut rożny. Jakub Wrąbel odbił piłkę.

DWA SZYBKIE CIOSY

Swoją sytuację zmarnował też Joao Oliveira, imponujący przyspieszeniem i łatwością dochodzenia do sytuacji. Arka dobrze generalnie wyglądała w Legnicy, a po dwóch kwadransach przegrywała. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym było uderzenie Wiktora Bogacza, ale było to uderzenie niecelne. Drugą akcję gospodarze rozegrali z rzutu wolnego. Piłkę wstrzelono z linii bocznej pola karnego, głowę dostawił Mateusz Grudziński i otworzył wynik.

Ale Miedź cieszyć mogła się tylko chwilę, bo Arka ruszyła prawą stroną, piłka po zamieszaniu w polu karnym potoczyła się w stronę Karola Czubaka, a ten mocno uderzył i pokonał Wrąbla. Nie kombinował, trafił płasko blisko słupka. Do przerwy więcej klarownych sytuacji już nie było.

Po niej Arka mocno się wycofała, grę kreowała Miedź. To wygodna taktyka, kiedy ma się dwóch szybkich skrzydłowych. Ale gospodarze świetnie neutralizowali kontrataki żółto-niebieskich. Sytuacje Arki sprowadziły się więc do stałych fragmentów, egzekwowanych co najwyżej kiepsko. Była też szansa Gaprindaszwilego, ale o jego wykończeniu i skuteczności już mówiliśmy.

Niewiele dawali zmiennicy. Hide Vitalucci raz próbował uruchomić Kasjana Lipkowskiego, ale choć podanie ładnie wyglądało, to zostało zablokowane. Kacper Skóra nawet nie nawiązał do tego, jak dobrą zmianę dał w spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Miedź kończyła mecz w osłabieniu, bo wykorzystała już wszystkie zmiany, a Kamil Drygas doznał kontuzji. Trwało to zaledwie kilka minut, ale Arce wystarczyło, by zapewnić sobie trzy punkty.

W samej końcówce impuls dał Vitalucci. Uderzał ze skraju pola karnego z naprawdę trudnej pozycji. Piłka odbiła się od obrońcy i wyszła na rzut rożny. Sędziowie dobrych kilka minut sprawdzali sytuację, aż Marcin Kochanek podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Szymon Sobczak i pewnie trafił. Miedź rzuciła się jeszcze do ataku, w 105. minucie wykreowała doskonałą sytuację, ale piłka odbiła się tylko od słupka. Spudłował Benedikt Mioć.

To wymęczone, wyszarpane zwycięstwo. Miedź była momentami lepszą stroną, ale też nie wykorzystała kilku naprawdę dobrych sytuacji. Arka wytrzymała w defensywie, miała trochę szczęścia w ataku i przerywa serię czterech meczów bez zwycięstwa.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj