Trefl znowu powalczył, w pewnym momencie wydawało się, że na tyle skutecznie, że wreszcie podniesie rękę w geście triumfu. A było jak zawsze: całkiem ładna porażka, po walce, po dogrywce, po efektownym powrocie i wyraźnym zgaśnięciu w dogrywce. BC Wolves wygrywa więc w Ergo Arenie 99:92 w 5. kolejce Eurocupu.
To był prawdziwy rollercoaster, gdzie znowu wydawało się, że rywal polskiego mistrza będzie rozdawał karty, a sopocianie odwracali ten trend jak długo tylko mogli. Litwini potrzebowali dogrywki, by ugrać dwa punkty w Polsce, ale ta walka nic na razie Treflowi nie daje.
WRESZCIE WEATHERS
Na odpowiednie tory wciąż nie może jeszcze wejść Marcus Weathers, po którym bardzo dużo sobie obiecywano w Treflu. W Eurocupie dobrze zagrał przeciwko Trento, jego dwie trójki w trzeciej kwarcie dały sygnał do odrabiania strat, a w całym meczu zanotował we Włoszech 15 punktów. Przeciwko Wolves we wtorek także postanowił pokazać to lepsze oblicze. Nie bał się rzucać, kiedy rywal uciekał, w połowie drugiej kwarty miał już 11 oczek na koncie i to na wysokiej – 75 proc. skuteczności. W obliczu problemów z rzutami dystansowymi, jego trafienia pozwoliły utrzymać wynik na poziomie 10 punktów straty i dawać nadzieję na jej zniwelowanie.
Zupełnie inaczej spisywał się Aaron Best. Mimo wielu minut od trenera Tabaka, w pierwszej połowie nie zdobył żadnego punktu, przy czym martwi nie tylko ta statystyka, ale też to, że koledzy nie umieli dla niego znaleźć wolnej przestrzeni. Przez 20 minut amerykański rzucający oddał tylko dwa rzuty. To kamyczek do ogródka całej drużyny, nie tylko Besta.
W czym była nadzieja? M.in w tym, że Wilki miały spory problem z zatrzymaniem piłek kierowanych w stronę Geoffreya Groselle’a. Wprawdzie obrońcy Wolves wypychali go jak najdalej spod kosza, ale jednak Amerykanin z polskim paszportem umiejętnie łapał rywali na faulach. Po reakcji ławki rezerwowych widoczne było odpowiednie nastawienie właśnie na defence skierowany na Groselle’a, ten stawał na linii rzutów wolnych, ale pudłował. Po pierwszej połowie Trefl przegrywał 10 punktami, a drugą zaczął podobnie, jak wyglądała pierwsza. Od straty, niecelnego rzutu Weathersa i punktów rywali z Wilna. Nie minęło półtorej minuty trzeciej kwarty, Jakub Schenk dwukrotnie faulując powiększył dorobek w tej statystyce do czterech przewinień i musiał zejść.
ZŁE, NIEZŁEGO POCZĄTKI
I gdyby tę trzecią kwartę oceniać tylko przez pryzmat pierwszych minut, wydawałoby się, że nie da się tego odwrócić. Ale sopocianie zaczęli grać dobrze, szybko, a to spowodowało m.in otwarcie się Aarona Besta, tak bezproduktywnego w pierwszej połowie. 32-latek wreszcie trafił dwie trójki, potem poprawił rzutem dwupunktowym i zrobiło się 51:55 po pięciu minutach tak niefortunnie przecież zaczętej trzeciej kwarty. Taką też przewagą gości ta kwarta się zakończyła – 62:66.
OBAWY POTWIERDZONE
Ostatnia kwarta potwierdziła to, co wiemy o polskich zespołach w europejskich pucharach. Chorowała na to Arka Przemysława Frasunkiewicza, chorował Śląsk z Eurocupu i choruje Trefl. Rywale odjeżdżają, zazwyczaj mając już sporą przewagę fizyczną. Tutaj jednak ten „odjazd” polegał na detalach – brzydki faul Groselle’a, straty, parę wolnych pozycji dla rywali i znowu w newralgicznym momencie tego meczu zrobiło się 8 punktów przewagi dla BC Wolves. Trefl siłą woli i zrywem odrobił jeszcze straty, a fenomenalny rzut świetnie dysponowanego Marcusa Weathersa dał jeszcze dogrywkę. W niej BC panowało, kontrolowało przebieg, szybko odskoczyło na 10 punktów i już tej przewagi nie oddało. Trefl przegrał zatem piąty mecz w Eurocupie i pozostaje jedyną drużyną w grupie bez wygranej.
FREKWENCJA NIEPOROZUMIENIEM
Piękna hala, mistrz Polski, ciekawy skład gości, którzy prezentują odważną i wartą śledzenia koszykówkę. I zonk. A raczej pustki. Trudno zrozumieć podejście trójmiejskiego kibica do koszykówki. Jest europejsko, kilka dni wcześniej na ekstraklasę piłkarską przybyło 25 tysięcy widzów, a Ergo Arena jakoś nie może przekonać fanów do spędzenia wtorkowego wieczoru w hali na granicy Gdańska i Sopotu i z basketem w tle. Nie udało się pójść z falą czerwcowego sukcesu – także frekwencyjnego – i zatrzymać choćby części z tych, którzy tak licznie pojawiali się na finałach Orlen Basket Ligi. I tak, to zupełnie inny moment sezonu, ale też tożsamość kibiców z klubem powinna być budowana tu i teraz, a tego nie widać. Jest co oglądać, drodzy kibice, warto następnym razem przyjść do Ergo Areny.
Trefl Sopot – Wolves Twinsbet Wilno 92:99 po dogr. (15:25, 22:22, 25:19, 22:18, d. 8:15).
Trefl Sopot: Marcus Weathers 25, Jakub Schenk 19, Andy Van Vliet 11, Tarik Phillip 10, Geoffrey Groselle 8, Aaron Best 8, Jarosław Zyskowski 7, Mikołaj Witliński 2, Robert McGowens 2, Bartosz Jankowski 0.
Wolves Twinsbet Wilno: Tre’Shawn Thurman 17, Andrew Andrews 15, Jeffery Taylor 14, Garrison Brooks 14, Anthony Cowan 14, Kristupas Zemaitis 9, Marek Blazevic 7, Vaidas Kariniauskas 5, Matas Jogela 2, Regimantas Miniotas 2.