Nie było niespodzianki. PGE Projekt Warszawa przyjechał do Ergo Areny po trzy punkty i po początkowych problemach ostatecznie trzy punkty zdobył. Warszawianie wygrali z Treflem Gdańsk 3:1 (23:25, 25:18, 25:20, 25:21).
Mecz od początku był wyrównany, obie drużyny grały na zbliżonym poziomie. Trefl miał jeden fantastyczny moment, wyszedł na prowadzenie 18:13, ale niedługo później było 19:19. Tym, co finalnie zrobiło różnicę, był blok. Gdańszczanie zdobyli nim trzy punkty, warszawianie ani jednego i Trefl wygrał 25:23.
W drugiej partii emocji nie było, Projekt dominował od początku do końca. Fenomenalnie grał w ataku. Kevin Tillie, Andrzej Wrona, Bartłomiej Bołądź i Yurii Semeniuk mieli stuprocentową skuteczność w ataku. Cały zespół ostatecznie atakował z 85% skuteczności, a Trefl z 44%. Skończyło się 25:18 dla gości.
KOSZTOWNE PRZESTOJE
W trzecim secie gra znów się wyrównała i w zasadzie o jego losach zdecydował jeden moment – od stanu 19:20. Wówczas zagrywkę zepsuł Rafał Sobański, kolejną akcję skończył Bołądź, który dołożył też as serwisowy i było 19:23, po secie. Skończyło się 20:25.
Podobnie potoczył się i czwarty set, znów gdańszczan dużo kosztował przestój w jednym ustawieniu. Było 13:14, kiedy dwa punkty zdobył Artur Szalpuk. Kolejne dołożyli Bołądź i Wrona i zrobiło się 13:18. Treflowi trzeba oddać, że do końca walczył o odrobienie strat – choćby heroicznie podbijając piłkę w ostatniej akcji – ale narzędzi, by walczyć z warszawianami po prostu nie miał. Projekt wygrał 25:21, a cały mecz 3:1.
Tymoteusz Kobiela