Problemy organizacyjne i kadrowe. Brak wzmocnień, kolejne osłabienia i brak perspektyw na lepsze jutro czy choćby pojutrze. W Lechii jest źle, a mimo to przed inauguracją rundy wiosennej wśród gdańskich kibiców usłyszeć można głosy optymistyczne.
Łatwo dziś sympatykom Lechii się pooszukiwać. Od ostatniej porażki minęły ponad dwa miesiące. W międzyczasie zmieniono trenera, John Carver swój pierwszy i jedyny mecz wygrał, zrobił dobre wrażenie. Kolejnych argumentów dostarczyły sparingi, które Lechia w komplecie wygrała. Z szatni płyną sygnały, że piłkarze „kupili” nowego trenera. No nic tylko uwierzyć, że teraz będzie już lepiej i lepiej.
SUKCESY LECHII TO U INNYCH NORMALNOŚĆ
Tylko że to wszystko znaczy tak naprawdę niewiele. Piłkarzom łatwo „kupić” trenera, z którym rozegrali i wygrali tylko jeden mecz. Trudnych momentów po porażkach jeszcze nie było, prawdziwe testy dopiero przyjdą. Łatwiej też dlatego, że zupełnie inaczej wygląda relacja Kevina Blackwella z Carverem niż z Szymonem Grabowskim. Tamta sytuacja była chora i na dłuższą metę zadziałać nie mogła. Teraz jest zupełnie inaczej, to ma wpływ na drużynę, ale przecież mówimy tylko o powrocie do normalności, a nie o czymś ekstra. Normalności, która w innych klubach nie jest niczym wyjątkowym. To samo można powiedzieć choćby o pozyskiwaniu sponsorów czy spłacaniu zobowiązań. W Gdańsku się z tego cieszą, w innych miastach traktują to jak normę.
PROBLEMY SPORTOWE
Kolejne „ale” to już to sportowe. Lechia przed meczem z Motorem Lublin ma w środku pola lej po bombie. Rifet Kapić jest zawieszony za żółte kartki, a Ivan Żelizko kontuzjowany. Pierwszy w tym sezonie rozegrał 97 proc. możliwych minut, drugi 94 proc. (dane za Transfermarkt.pl). Obaj są też liderami w szatni. Ekspresyjnego i wokalnego Bośniaka uzupełnia stonowany Ukrainiec. Obu zabraknie w Lublinie.
Motor zimą się wzmacniał, szukał możliwości do dalszego rozwoju, bo w klubie wiedzą, że zespół trzeba stopniowo przebudowywać. Sytuacja dziś jest dobra, ale bez ewolucji może w kolejnych miesiącach zrobić się naprawdę trudno. To samo wiedzą w Katowicach i kolejny beniaminek, GKS, stopniowo się wzmacnia. Lechia? Nie żartujmy. Zakaz transferowy PZPN utrzymał w mocy, sukcesem było odzyskanie licencji na grę. Na bokach obrony nie ma żadnych alternatyw dla Dominika Piły i Miłosza Kałahura. Na skrzydłach zagrają Camilo Mena i Maksym Chłań, ale co dzieje się przy konieczności zmian – widzieliśmy jesienią, kiedy Kolumbijczyk miał problemy zdrowotne. Kołdra jest za krótka, za cienka i w dodatku dziurawa.
Misja „utrzymanie” nie jest niemożliwa, bo Lechia nie jest też jedynym klubem w ekstraklasie, który ma problemy (ale na pewno jej są najbardziej spektakularne). Wiele rzeczy musi się jednak „udać”, a do tej pory było raczej tak, że kiedy coś mogło się udać, udawało się rywalom biało-zielonych. Jak będzie w nowym roku? Przekonamy się w sobotę popołudniu w Lublinie. Początek meczu z Motorem o 14:45.
Tymoteusz Kobiela