Odszedł Gladiator z Traugutta. Po ciężkiej chorobie zmarł Andrzej Marchel

Gdansk. Boisko przy ul. Traugutta. Noworoczny mecz Oldboje Lechii oraz zespol zlozony z samorzadowcow i przyjaciol z boiska. Nz. Andrzej Marchel. (Fot. Krzysztof Mystkowski / KFP)

Od kilkunastu miesięcy Andrzej walczył z chorobą nowotworową. Jak na wielkiego sportowca przystało – walczył do końca. Mimo choroby pojawił się w sierpniu ubiegłego roku na boisku podczas memoriału innego przedwcześnie zmarłego piłkarza – Janusza Kupcewicza. Organizm był już bardzo osłabiony, ale Andrzej chciał ostatni raz spotkać się z przyjaciółmi, wśród nich Gladiatorami z Traugutta, który sam był.

ŚWIAT U STÓP

Przepustką do tego elitarnego, legendarnego grona był Puchar Polski i mecze z Juventusem Turyn w 1983 roku. Andrzej miał wówczas dopiero 19 lat. Młodszy był tylko 17-letni Jacek Grembocki. Chłopaki trzymali się razem i pokornie zbierali piłki, gdy starsi koledzy schodzili po treningu do szatni. Na boisku zapominali o pokorze, chociaż, gdy przyszło stanąć naprzeciw Bońka czy Platiniego, to nogi odrobinę miękły.

LUBIŁ LUDZI

Andrzej Marchel urodził się w Wejherowie, ale najlepsze lata, w sumie 11, spędził w Lechii, w której rozegrał 236 meczów. Po zakończeniu kariery został powołany przez Andrzeja Kowalczysa do sztabu ” Do przerwy 0:1″. Kolejny transfer przeprowadził Jacek Karnowski, który przekonał Andrzeja do gry w reprezentacji sopockiego magistratu. Kowalczys i Karnowski poza talentami piłkarskimi dostrzegli w Andrzeju szlachetne przymioty ducha: pracowitość, rzetelność, uczciwość i życzliwość.

Kapitan Lechii z czasów meczów z Juventusem w Pucharze Zdobywców Pucharów – Leszek Kulwicki podkreśla też młodzieńczą fantazję, przypominając zdarzenie sprzed ponad 40 lat …

Kiedyś Andrzej i Jacek od swego kapitana pożyczyli dużego fiata. Nastolatkowie chcieli pokazać się na mieście, błysnąć przed dziewczynami i tak w ogóle… Do dziś nie wiadomo, któremu gaz pomylił się z hamulcem i elegancki pojazd zatrzymał się na parkingowym płocie. Tę tajemnicę Andrzej zabrał do grobu, ale wcześniej szkodę zdążyli naprawić i „Jadzia” Kulwicki się nie gniewał.

WALCZYŁ DO KOŃCA

Leszek Kulwicki razem z Józkiem Gładyszem, na początku lat 80. asystentem trenera Jurka Jastrzębowskiego, odwiedzali młodszego kolegę do końca. Stan zdrowia Andrzeja po nowym roku ulegał systematycznemu pogorszeniu. Choroba pustoszyła organizm i przystąpiła do ostatecznego ataku. Andrzej nie bał się walki, był dobrym obrońcą, boiskowym walczakiem, ale tym razem nie dał rady. W środę zdążył się jeszcze rozmówić z kapelanem Lechii – księdzem Jędrzejem. W czwartek odszedł do sektora niebo….

Kibice pożegnają Andrzeja Marchela przed niedzielnym meczem z Lechem Poznań. Pamięć piłkarza uczczą minutą ciszy. To będzie wzruszająca chwila dla obecnej na stadionie żony – Ewy, dwóch synów i wnuczki, którzy byli przy Nim do końca…

Włodzimierz Machnikowski

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj