Nawet w dziewiątkę można szczelnie bronić. Arka po przejściach pokonuje Górnika

Mecz Arka Gdynia - Wisła Kraków n/z Arka Gdynia - 28.02.2025 r. (fot. Maciej Czarniak / KFP / Trojmiasto.pl)

Dwa błędy, które mogły kosztować wiele, ale nie okazały się nieszczęśliwe w skutkach. Arka Gdynia większość meczu z Górnikiem Łęczna grała w dziesięciu, a w ostatnim kwadransie w dziewięciu, mimo to wykorzystała bezzębność gospodarzy, sama też świetnie ustawiała się w defensywie i wygrywa trzeci mecz, zachowując miano niepokonanej na wiosnę. Skończyło się rezultatem 1:0 po golu Szymona Sobczaka.

Kluczowe momenty pierwszej połowy: 6 i 20 minuta. W 6 Sobczak zdobywa gola po rzucie karnym wywalczonym przez Alasana Sidibe. Iworyjczyk bardzo sprytnie zachował się, ubiegając Adama Deję, ten zaskoczony faulował Sidibe, a bezdyskusyjną jedenastkę na gola zamienił Szymon Sobczak, dla którego jest to dziesiąte trafienie w tym sezonie w lidze, ale dopiero drugie na wiosnę w piątym meczu.

CZERWONA KARTKA

Arce otworzyły się perspektywy na zarządzanie meczem i wynikiem, ale szybko trzeba było zacząć się bronić. W 20 minucie Hide Vitalucci otrzymał czerwoną kartkę za umyślne nadepnięcie na stopę rywala z Łęcznej. Zagranie bezsensowne, w środku pola, w zasadzie obok rywalizacji o piłkę.

Górnik nie umiał wykorzystać gry w przewadze. Grał wolno, przewidywalnie, brakowało gospodarzom pomysłu.  Posiadanie piłki 63-37 nie przekładało się zupełnie na klarowne okazje. Jedyna groźna akcja Warchoła zakończyła się strzałem głową obok bramki.

STRZAŁ Z DYSTANSU

W drugiej połowie niewiele się zmieniło. Gospodarze nie mieli werwy, nie wykorzystywali przewagi, udowadniając, że nie ma przypadku w braku zwycięstw na wiosnę i ich spadku w tabeli. Z drugiej zaś strony Arka kradła minuty i mądrze się broniła. Przykład? Świetny odbiór Kocaby, po nim piłka trafiła na środek do Gojnego, a ten groźnie uderzył z 25 metrów, zmuszając Pindrocha do interwencji.

Gospodarze ostatecznie wysypali się z argumentów w 65 minucie. Ogaga zaatakował od tyłu Gaprindaszwilego, Nigeryjczyk ujrzał drugą żółtą kartkę i stan osobowy na boisku się wyrównał. Tyle tylko, że na zaledwie 12 minut, bo fatalnie zachował się Celestine. Piłkarz, który od przyjścia notuje przyzwoite tygodnie w trykocie Arki, tym razem kompletnie zatracił odpowiedzialność. W erze VAR-u bez jakiejkolwiek dyskrecji potraktował z łokcia Roginicia i niezależnie od zamiaru – a nie przesądzał motywu w pomeczowej rozmowie trener Szwarga – ujrzał czerwoną kartkę.  Szybka korekta ustawienia, Szwarga zdecydował się na bronienie trzema obrońcami w środku, a łącznie piątką, posyłając do gry Stolca i Azackiego.

DWIE OKAZJE GÓRNIKA

W 84 minucie przypomniał o sobie Adam Deja. Był w Arce pierwszym chętnym do strzałów z dystansu i tak też jest w Górniku. Z rzutu wolnego z 20-kilku metrów strzelił jednak prosto do koszyczka Damiana Węglarza. W końcówce jeszcze raz spróbował Warchoł, ale tego dnia Damian Węglarz był lepszy.

Arka zagrała bardzo uważnie w defensywie i mimo nieodpowiedzialnych fauli, skutkujących osłabieniem dwóch zawodników, zasłużenie dowiozła korzystny wynik do końca, podtrzymując serię meczów bez przegranej. Za Szwargi zespół grał pięciokrotnie i ani razu nie przegrał, a przecież wcześniej za Grzegorczyka też notował imponującą serię.

Górnik Łęczna – Arka Gdynia 0:1 (0:1). Szymon Sobczak (6-karny).

pkat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj