887,5 kg i dwa złota w domu. Nasz redakcyjny kolega został Mistrzem Polski w trójboju siłowym

Adrian Kasprzycki na podium Mistrzostw Polski (fot. Lean Bulls Gdynia/Natalia Jasińska)

887,5 kg na pomoście i dwa złote medale w domu – olbrzymi sukces Adriana Kasprzyckiego. Dziennikarz Radia Gdańsk, pracujący w Redakcji Informacji i Nowych Mediów, został Mistrzem Polski w trójboju siłowym federacji WPC kategorii do 140 kg, rywali wyprzedzając o aż 87,5 kg. Sukces świętował podwójnie – złoto zdobyła również jego partnerka i podopieczna Nikola Górecka. O sportowej przemianie, motywacji i wspólnym życiu w duecie mistrzów rozmawia z nim Piotr Puchalski.

Piotr Puchalski: Adrianie, ogromne gratulacje! Jakie emocje towarzyszyły ci, gdy usłyszałeś, że zostałeś mistrzem Polski w trójboju siłowym? Co czułeś, stojąc na podium?

Adrian Kasprzycki: Czułem, że kolana trochę bolą, bo trzeba się było dosyć wysoko wdrapać… (śmiech).

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Adrian Kasprzycki (@aka47sprzycki)

Twój tzw. total to 887,5 kg – co to właściwie oznacza?

Total to po prostu suma wszystkich trzech bojów: przysiadu, wyciskania leżąc i martwego ciągu. U mnie to odpowiednio 350, 232,5 i 305 kg. W kategorii wagowej liczy się bezwzględny ciężar.

Konkurencja była duża?

Tak, w tym roku rywali było sporo, ale miałem aż 87,5 kg przewagi w stosunku do drugiego miejsca, więc to naprawdę dużo.

Adrian Kasprzycki (fot. Lean Bulls Gdynia/Zuzanna Kowalska)

W przeszłości byłeś bramkarzem Motoru Lubawa. Twoja historia to przykład, że z kontuzji (to była poważna kontuzja kolana) można wyjść silniejszym – dosłownie i w przenośni. Co najbardziej pomogło ci w tej przemianie z piłkarza w trójboistę?

To prawda. Zerwałem tylne więzadło krzyżowe. To bardzo rzadki uraz, tylko 3 proc. wszystkich zerwań. Nie znalazł się wtedy lekarz, który chciałby się podjąć operacji. Przez rok praktycznie nic nie mogłem robić. Z czasem zacząłem trenować na własną rękę, odbudowałem mięsień czworogłowy, który zaczął stabilizować kolano. Potem poznałem ludzi z Iławy, którzy wprowadzili mnie w świat trójboju. Pierwszy start miałem w 2020 roku – total około 550 kg. Rok później – już 700 kg. Potem znowu kontuzja, ale tym razem wiedziałem, jak psychicznie sobie z tym poradzić. Skoro nie mogłem robić przysiadów i martwego ciągu, skupiłem się na wyciskaniu i poprawiłem je o blisko 50 kg. W 2023 roku podniosłem już 800 kg, rok później 855, a teraz 887,5 kg. W przyszłym roku celuję w 950 kg, a może za dwa, trzy lata w okrągłą tonę.

Adrian Kasprzycki (fot. Lean Bulls Gdynia/Zuzanna Kowalska)

Zapowiedziałeś, że chcesz zostać najsilniejszym człowiekiem w Polsce. Jak wygląda trening przy takich ciężarach? 

Kluczowa jest regeneracja. W przygotowaniach trenuję trzy razy w tygodniu, teraz dołożę czwarty trening – kulturystyczny, żeby trochę „nadbudować mięsa”. Reszta dni to spacery i cardio. Bez tego organizm nie dałby rady. Stawiamy na prostotę – żadnych cudów, tylko realizowanie planu i założeń trenera.

Adrian Kasprzycki (fot. Lean Bulls Gdynia/Zuzanna Kowalska)

Na zawodach błyszczała też twoja dziewczyna, Nikola Górecka, która również sięgnęła po złoto. Jak to jest dzielić sportową pasję i sukcesy we dwoje?

Jestem z niej niesamowicie dumny. Myślę, że z jej sukcesu cieszę się nawet bardziej niż ze swojego. Ja jestem w top 30 najsilniejszych Polaków, a Nikola jest ósma wśród Polek. Jest coś takiego jak przelicznik DOTS. Uwzględnia on wagę, podniesiony ciężar i płeć, służy właśnie do porównywaniu zawodników z innych kategorii. Nikola zdobyła w nim 504 punkty, a ja 491. To oznacza, że nie tylko popularnością, ale i siłą już mnie przebiła (śmiech).

Czy pojawia się element rywalizacji między wami? Nie boisz się, że zostaniesz w cieniu?

Nie, ale żartujemy, że w naszym domu to ja jestem „słabszą jednostką”, wystarcz spojrzeć na wspomniany przelicznik DOTS. Kobiety też zdecydowanie przyjemniej się ogląda – po zawodach jej media społecznościowe dosłownie eksplodowały od gratulacji.

Nikola Górecka i Adrian Kasprzycki (fot. Lean Bulls Gdynia/Adrian Milewski)

Jesteś członkiem drużyny Lean Bulls Gdynia. Jak „chude byki” zaprezentowały się na tych zawodach?

Nasza drużyna zaprezentowała się naprawdę świetnie. Z panami zdobyliśmy brąz w klasyfikacji drużynowej, bardzo się cieszę, że mogłem dołożyć do tego „cegiełkę”.

Drużyna Lean Bulls Gdynia na podium Mistrzostw Polski(fot. Lean Bulls Gdynia/Natalia Jasińska)

Również Nikola reprezentuje gdyńskie „chude byki”. Jej wynik nawet bardziej przyczynił się do brązowego medalu, które zdobyły kobiety. Trzeba podkreślić, że do klasyfikacji liczone są cztery panie, a my wystawialiśmy dwie. Okazało się, że razem z Zuzią Kowalską były wystarczająco silne, by mimo to stanąć na podium.

Co powiedziałbyś młodym ludziom, którzy dopiero zaczynają przygodę ze sportem? W czym tkwi sekret sukcesu?

Nie wchodźcie w sport na siłę, bo kolega coś trenuje, bo rodzice was nakłaniają. Szukajcie dyscypliny, która naprawdę wam odpowiada. I nie próbujcie iść na skróty – nie ma magicznych rozwiązań. Kluczem jest determinacja, konsekwencja i dobrzy ludzie wokół, którzy potrafią wam narzucić odpowiedni kierunek.

Reprezentacja kobiet Lean Bulls Gdynia na podium Mistrzostw Polski (fot. Lean Bulls Gdynia/Natalia Jasińska)

Kiedy znów będziemy mogli ci kibicować?

Zobaczymy, jak zareaguje organizm. Przy podejściu pod rekord Polski w wyciskaniu (241 kg) coś stało się z mięśniem piersiowym. Mam nadzieję, że to tylko drobne „przypięcie”. Jeśli szybko się zregeneruję, wystartuję w grudniowym Pucharze Polski federacji WPC w Wyciskaniu w Gdańsku. Jeśli nie, celuję w październik przyszłego roku, bo uważam, że formę szykuje się cały rok, a potem wystarczy ją pokazać raz, ale dobrze.


W mediach społecznościowych Adriana – na FacebookuInstagramie – można znaleźć więcej materiałów z zawodów i przygotowań.

O minionych Mistrzostwach Polski z Adrianem rozmawiał też Włodzimierz Machnikowski w paśmie „Z boisk i stadionów”. Posłuchaj:

puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj