To nie jest najlepszy październik w historii VBW Gdynia. W niedzielę koszykarki z Trójmiasta przegrały na wyjeździe z AZS UMCS Lublin 68:76. Wcześniej musiały uznać wyższość ekip z Pragi, Wrocławia i Bourges. W środowy wieczór stanęły przed kolejnym, niezwykle trudnym zadaniem. Do Gdyni przyjechały zawodniczki z Girony.
W pierwszej połowie przecieraliśmy oczy. Renomowane rywalki z Hiszpanii – które w tym sezonie legitymują się zwycięskim bilansem 7:0 (w tym trzech wygranych w Eurolidze) ze średnią przewagą ponad 20 punktów na mecz – kompletnie nie radziły sobie pod gdyńskim koszem. Gospodynie też nie trafiały wszystkiego, ale mimo to wygrały pierwszą kwartę 20:17. W drugiej osiągnęły nawet 14-punktową przewagę (41:27), a na przerwę schodziły prowadząc 41:34.
Grę zespołu mądrze kreowała Barbora Wrzesiński (10 punktów i pięć asyst w pierwszej połowie). Ataki napędzała niezwykle energetyczna Anna Jakubiuk. Z dystansu i z rzutów osobistych trafiała Matilde Ekh (2 x 3 punkty). A pod koszem zdecydowanie lepiej niż ostatnio czuła się Ruth Hebard. Słabiej niż w meczu z Lublinem spisywała się Stephanie Jones, która kilka razy spektakularnie zgubiła piłkę i nie trafiała spod „dziury”. Szkoda, bo przy jej normalnej dyspozycji presja na rywalkach mogła być jeszcze bardziej efektywna. Amerykanka wzięła się do punktowania dopiero w ostatniej kwarcie.
W zespole Girony zawodziły wszystkie i wszystko.
W pierwszej połowie – po gdyńskiej stronie – na parkiecie oglądaliśmy tylko siedem zawodniczek. Wobec faktu, że rozgrywały drugi mecz w ciągu trzech dni, zasadne było pytanie: czy ustoją?
NIE USTAŁY
Po trzech minutach trzeciej kwarty gdynianki przegrywały 43:45, co oznaczało, że Girona odrobiła straty, wygrywając sześciominutowy odcinek meczu 18:2. Trener Martins Zibarts nie tracił nadziei na dobry wynik i wciąż trzymał w rotacji tylko siedem zawodniczek. Zmęczenie dawało się we znaki. Po „trójce” Laeticii Amihere, pracującej latem w WNBA, rywalki prowadziły 64:48 – kwartę wygrały 32:10 i prowadząc różnicą 15 punktów (66:51), mecz miały poukładany.
Z pokorą przyjął to także trener Zibarts, który w ostatniej kwarcie puścił do boju młodzież – Agatę Gilmajster i Karolinę Maj, ale naszym 20-latkom do euroligowego poziomu jeszcze trochę brakuje.
Ostatecznie gdynianki przegrały 65:90. To piąta z rzędu porażka na własnym parkiecie i czwarta w Eurolidze.
Posłuchaj rozmowy z Anną Pawłowską:
Włodzimierz Machnikowski/ua





