Mistrzowie Polski znokautowani w Gdyni po trzech ciosach Hiszpana

Zawodnik Arki Gdynia Edu Espiau cieszy się ze zdobytej bramki w meczu 15. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy z Lechem Poznań (fot. PAP/Marcin Gadomski)

W zimny, mglisty, listopadowy wieczór ponad 14 tysięcy kibiców wypełniło gdyński stadion, by obejrzeć starcie Arki z Lechem Poznań. O marznięciu nie było jednak mowy. Arkowcy rozgrzali swoich fanów najlepszym występem w tym sezonie i zasłużenie pokonali mistrzów Polski 3:1 (0:1).

Lechici dotarli do Trójmiasta praktycznie prosto z Madrytu, gdzie w czwartek – w dramatycznych okolicznościach – dali sobie wydrzeć punkty w spotkaniu Ligi Konferencji z Rayo Vallecano. W Wielkopolsce jedynie przeprali koszulki i wypakowali Mikaela Ishaka. Reszta kluczowych graczy dotarła do Trójmiasta, a trener Niels Frederiksen nie dokonał wielu zmian w podstawowej jedenastce – konkretnie trzy. O „drugim garniturze” nie było mowy.

Mimo tego Arkowcy nie przestraszyli się mistrzów Polski. W pierwszym kwadransie trzykrotnie strzelali na bramkę poznaniaków i byli przy tym skuteczni w defensywie. Ale wystarczyła chwila nieuwagi i zrobiło się 0:1. Rozdzielający kolegom piłki z wielką gracją Luis Palma dostrzegł wbiegającego w pole karne Kornela Lismana, a ten z kolei błyskawicznie odegrał wzdłuż linii bramkowej do Pablo Rodrigueza, któremu nie pozostało nic innego, jak skierować futbolówkę do siatki.

Trener Dawid Szwarga miał prawo się wściec. Przynajmniej dwóch jego obrońców – Marc Navarro i Michał Marcjanik – mogło i powinno zachować się znacznie lepiej. Hiszpan nie pokrył Lismana, a Marcjanik nie przeciął kluczowego podania.

Dwie minuty później Navarro mógł zrehabilitować się asystą do Sebastiana Kerka, ale niezły strzał Niemca został obroniony przez Bartosza Mrozka.

I to właściwie wszystkie zdarzenia z pierwszych 45 minut godne odnotowania. Znacznie więcej działo się w drugiej połowie. Zaledwie 10 minut po powrocie na boisko drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Timothy Ouma.

Zawodnik Arki Gdynia Michał Marcjanik i Kornel Lisman z Lecha Poznań w meczu 15. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy (fot. PAP/Marcin Gadomski)

Gospodarze prędko wykorzystali grę w przewadze jednego zawodnika. W 64. minucie na listę strzelców wpisał się Edu Espiau. Jednak stwierdzenie, że napastnik Arki strzelił gola byłoby zdecydowanie na wyrost. To Sebastian Kerk strzelił gola Hiszpanem. Dosłownie. Po niecelnym uderzeniu Niemca piłka odbiła się od nogi Espiau i wpadła do bramki obok zdezorientowanego Mrozka.

Po wyrównującym golu żółto-niebiescy nabrali wiatru w skrzydła. I rozpędzali się z każdą kolejną akcją. Piąty bieg wrzucili w momencie, gdy na boisku pojawił się Tornike Gaprindaszwili. Kilkadziesiąt sekund później Gruzin zaliczył fantastyczną asystę przy drugim trafieniu Espiau. Tu o przypadku nie było już mowy. Nie było to też ostatnie słowo Hiszpana. W 78. minucie napastnik Arki w znakomitym stylu skompletował hat-tricka. Kibice Arki przecierali oczy ze zdumienia. Mistrzowie Polski zostali znokautowani na kwadrans przed końcowym gwizdkiem.

Tym samym podopieczni trenera Dawida Szwargi wskoczyli na 10. miejsce w tabeli. Gdynianie przeskoczyli między innymi Widzew Łódź czy Legię Warszawa. Szkoleniowec Arki odetchnął z ulgą. W przeciwieństwie do swojego starszego kolegi z Poznania ma podstawy do tego, by przestać drżeć o zachowanie posady.

Arka Gdynia – Lech Poznań 3:1 (0:1)

Bramki: 0:1 Pablo Rodriguez (15-głową), 1:1 Edu Espiau (64), 2:1 Edu Espiau (72-głową), 3:1 Edu Espiau (78).

Żółta kartka: Sebastian Kerk, Dawid Kocyła, Edu Espiau, Robert Gumny, Timothy Ouma.
Czerwona kartka (za drugą żółtą): Timothy Ouma (54).
Sędzia: Patryk Gryckiewicz (Toruń).
Widzów: 14 064.

Arka Gdynia: Damian Węglarz – Michał Marcjanik, Kike Hermoso, Dawid Gojny – Marc Navarro, Aurelien Nguiamba, Kamil Jakubczyk (87. Szymon Sobczak), Dawid Kocyła (71. Patryk Szysz) – Nazarij Rusyn (71. Tornike Gaprindaszwili), Edu Espiau (79. Alassane Sidibe), Sebastian Kerk.

Lech Poznań: Bartosz Mrozek – Robert Gumny, Mateusz Skrzypczak, Antonio Milic, Michał Gurgul (75. Joel Pereira) – Pablo Rodriguez (75. Taofeek Ismaheel), Timothy Ouma, Antoni Kozubal, Luis Palma (75. Leo Bengtsson), Kornel Lisman (57. Filip Jagiełło) – Yannick Agnero (82. Kamil Jakobczyk).

Paweł Marszałkowski/am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj