Jeśli ktoś deprecjonował pięć bramek strzelonych przez Lechię ekipie z Niecieczy, tłumacząc to miejscem w tabeli rywala, dziś już nie ma argumentów. Lider ekstraklasy, Górnik Zabrze, też wyjeżdża z Gdańska z bagażem pięciu goli. Po dwóch trafieniach Tomasa Bobcka i Kacpra Sezonienki oraz jednym Bogdana Wjunnyka biało-zieloni rozbili rywala 5:2. Mają najwięcej bramek w całej ekstraklasie i mimo że rozpoczynali sezon z pięcioma punktami ujemnymi, zimę mogą spędzić nawet w pierwszej dziesiątce.
O takiej końcówce roku kibice Lechii mogli tylko marzyć. Ale marzenia mają to do siebie, że czasem się spełniają, a w grudniu – nawet częściej niż czasem. Mecz z Górnikiem biało-zieloni rozpoczęli doskonale. Już w 4. minucie Tomasz Neugebauer centrostrzałem trafił w poprzeczkę, a Maksym Diachuk dobił do siatki, ale był na spalonym. Trzy minuty później wszystko przebiegło zgodnie z przepisami. Kacper Sezonienko dograł do Aleksandara Cirkovicia, ten do Tomasza Bobcka, a lider klasyfikacji strzelców z 17 metrów otworzył wynik.
Mecz mocno się rozgrzał, ale ostudzili go kibice, odpalając race i zadymiając stadion na kilkanaście minut. Do gry dużo lepiej wrócił Górnik. Sow rozpędził akcję na prawej stronie, w polu karnym źle zareagował Alex Paulsen, a wyplutą przez niego piłkę do siatki wpakował Patrik Hellebrand. Lechia potrzebowała kilku chwil, żeby się otrząsnąć, ale wróciła w wielkim stylu. W 49. minucie Cirković i Matus Vojtko świetnie rozklepali rywali na lewym skrzydle, ten drugi dograł do Sezonienki, który z wielkim spokojem trafił na 2:1. W 53. minucie (dalej w pierwszej połowie) było już 3:1. Sezonienko mocno uderzył lewą nogą z woleja po rzucie rożnym. Tyle tylko, że wcześniej Bobcek zagrał piłkę ręką, ale sędzia bramkę uznał. Dlaczego? Trudno odpowiedzieć na to pytanie.
Górnik zdążył odpowiedzieć jeszcze przed przerwą. Przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego Tomasz Neugebauer pociągał rywala za koszulkę, sędzia podyktował rzut karny, a ten na bramkę zamienił Rafał Janicki, było 3:2. W drugiej połowie strzelali już jednak tylko gospodarze. Gdańszczanie pokazali, jak wielką wartością może być ich pressing. Najpierw w 60. minucie, kiedy Cirković odebrał piłkę na połowie przeciwnika i asystował Bobckowi, kiedy ten kompletował dublet. Później w 71. minucie. Tym razem Neugebauer zabrał piłkę Chłaniowi, później świetnie obsłużył Bogdana Wjunnyka, a ten ustalił wynik meczu.
Górnik miał jeszcze kilka sytuacji, ale Lechia stosunkowo spokojnie dotrwała do końcowego gwizdka. Spokojnie nie było między piłkarzami. Nie brakowało nerwów, była jedna masowa konfrontacja, a decyzje sędziego – często kompletnie niezrozumiałe – tylko destabilizowały spotkanie.
Lechia fantastycznie zakończyła rok. W dwóch ostatnich ligowych meczach zdobyła 10 bramek i oczywiście komplet punktów. Biało-zieloni przynajmniej tymczasowo awansowali na 10. miejsce, a na pewno zimować będą poza strefą spadkową.
Lechia Gdańsk – Górnik Zabrze 5:2 (3:2)
Bramki: Bobcek 7′, 60′, Sezonienko 45’+4, 45’+8, Wjunnyk 71′ – Hellebrand 35′, Janicki 45’+17 (karny)
Żółte kartki: Neugebauer, Cirković, Kapić, Djaczuk, Rodin – Dzięgielewski
Tymoteusz Kobiela/mrud





