Biegacze są uzależnieni od endorfiny i trawy

Endorfiny i trawa sprawiają, że biegacze czują ulgę. Na ich buziach pojawia się uśmiech i to taki od ucha do ucha. Potrafią zdziałać prawdziwe cuda. Dzięki nim mogą pokonywać przeszkodę za przeszkodą. W skrajnych przypadkach uzależniają. Endorfiny to grupa hormonów peptydowych, wywołują doskonałe samopoczucie i zadowolenie z siebie oraz generalnie wywołują wszelkie inne stany euforyczne (tzw. hormony szczęścia). Tłumią odczuwanie drętwienia i bólu. John Hughes i Hans Kosterlitz podali chemiczny skład tajemniczej substancji nazwanej później endorfiną (czyli wewnętrzną morfiną). Wytwarzana przez mózg, działa podobnie jak morfina, zmniejsza ból i wprawia w błogostan.* Jak patrzę na siebie i stan po treningu stwierdzam, że mój mózg wytwarza endorfiny i to w nie małej ilości. Za każdym razem kiedy dopada mnie dół po biegu czuję się dużo lepiej. Jednak trzeba uważać, bo zdaniem niektórych naukowców endorfiny mogą wywołać nawet… …uzależnienie psychiczne i fizyczne.
Czy tak jest faktycznie? Nie wiem. Od kiedy biegam, czyli od lipca 2012 roku, poznałem wiele osób, które niemal codziennie zakładają sportowe buty, dresy i ruszają w drogę. Fakt, niektórzy z nich zachowują się dziwnie, szczególnie na tle przeciętnego Polaka, który jest mistrzem narzekania, a gdy wieczorne zgasną zorze, zanim głowę do snu złoży, modlitwę zanosi Bogu Ojcu i Synowi:

„Dopierdolcie sąsiadowi!

Dla siebie o nic nie wnoszę, 

Tylko mu dosrajcie proszę.

Kto ja jestem?
Polak mały
Mały, zawistny i podły.

Jaki znak mój? Krwawe gały.

Oto wznoszę swoje modły

Do Boga, Marii i Syna:

Zniszczcie tego skurwysyna

Mego brata, sąsiada,

Tego wroga, tego gada.

Żeby mu okradli garaż,

Żeby go zdradzała stara,

Żeby mu spalili sklep,

Żeby dostał cegłą w łeb,

Żeby mu się córka z czarnym

I w ogóle żeby miał marnie,

Żeby miał AIDS-a i raka.”**

A biegacze? Są uśmiechnięci, zadowoleni, uprzejmi. Oczywiście są wyjątki od normy. Nie raz widziałem jak pomagają sobie. Ci biegający już dłużej są także nad podziw kulturalni. Tak, tak. Co robią? Pozdrawiają się na trasie. Biegacze tryskają energią. Ludzie totalnie zakręceni. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przykładów długo szukać nie trzeba. Podam jeden. Iwona Guzowska, ambasador  akcji „Pomorze Biega”. Każdy kto z nią rozmawiał powie. Ile ona ma w sobie energii, radości itp. itd. Skąd to wszystko? Odpowiedzi jest pewnie kilka. Jedną znam na pewno. Trenuje. Przygotowuje się do ironmana.
Czeka ją 3.86 km pływania, ponad 180 km na rowerze i maraton, czyli ponad 42 km do przebiegnięcia. Planuje to zrobić w czasie poniżej 11 godzin. Trzymam kciuki. Póki co treningi sprawiają, że endorfiny jej nie brakuje. A co z trawą? Tu nie mam wątpliwości żadnych. Trawa uzależnia. Profesor Wojtek Ratkowski, mistrz Polski w maratonie idzie dalej. Mówi, że…
…trawa jest najlepszym przyjacielem biegacza.
 I chyba dużo w tym prawdy. Przekonałem się, nie tylko ja, o tym nie raz. Bo proszę sobie wyobrazić, a może już macie to za sobą… idziecie pobiegać. Odbiegliście od domu już kilka kilometrów. I wtedy trach. Jak nic musicie jak najszybciej usiąść na sedesie. Rozglądacie się w około. W pobliżu żadnej toalety. Do domu nie wrócicie. Nie ma szans. Papieru toaletowego też nie zabraliście. Co pozostaje? Trawa. Najlepszy przyjaciel biegacza. Oczywiście następnym razem, szczególnie na dłuższe wybieganie, zabierzecie ze sobą papier toaletowy. Aż znowu go zapomnicie. A to się zdarza nawet najbardziej doświadczonym biegaczom. Wtedy pozostanie trawa. I „nałóg” powraca 🙂 Tak więc chyba nie jest przesadą teza postawiona w tytule bloga. Biegacze są uzależnieni od endorfiny i trawy. Jak sądzicie? Ja jestem ;). A Wy?

Marcin Dybuk

*Wikipedia
**Dzień świra. Modlitwa Polaka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj