Na desce przez Bałtyk. Max Wójcik kończy przygotowania do rejsu

Max Wójcik rusza na podbój Bałtyku. Były mistrz świata w windsurfingu chce pokonać na desce z żaglem dystans z Karlskrony do Gdyni. Ma to być sposób na promocję obu miast. Podczas konferencji prasowej Max Wójcik opowiedział o tym, na  jakim etapie są jego przygotowania do morskiego maratonu. Co ciekawe, Wójcik nie poświęca najwięcej czasu na pływanie na desce. Za to bardzo dużo biega i jeździ na rowerze.

Jestem windsurferem od 20 lat. Wiele się już raczej nie nauczę. Teraz skupiam się przede wszystkim na przygotowaniu organizmu do jednostajnego i długotrwałego wysiłku. Oczywiście nie odstawiłem zupełnie deski na czas przygotowań. Pływam niemal codziennie, mówi Wójcik, podkreślając, że w ostatnich tygodniach przepłynął 82-kilometrowy dystans z Sopotu do Pucka i z powrotem. Zajęło mu to 5,5 godziny.

Max Wójcik planuje wypłynięcie z Karlskrony 22 czerwca nad ranem. Do Gdyni, którą w linii prostej dzieli około 300 km, może przypłynąć już po 10 godzinach. Niewykluczone jednak, że rejs potrwa nawet niecałą dobę.

Wszystko zależy od warunków pogodowych. Jeśli wiatr będzie sprzyjający rejs znacznie się skróci. Nad tym, aby pogoda sprzyjała, czuwać będą meteorolodzy. Ich zadaniem będzie wybranie najkorzystniejszego „okna pogodowego”.

Jednak nawet jeśli prognozy okażą się błędne i w czasie rejsu wystąpi sztorm, Wójcik będzie mógł czuć się bezpiecznie. Na łodzi motorowej asystować mu będą ratownicy z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Będziemy zabezpieczeniem medycznym, ratowniczym. Ale jeśli Max zgłodnieje, podamy mu też coś do jedzenia, zapowiada Jakub Friedenberger z WOPR.

Rejs ma pomóc w promocji Gdyni. Jednak jak zapewnia jedynym celem nie jest to, aby o mieście zrobiło się głośno.

Chcę też pokazać, że „Polak potrafi”, że jeśli się za coś zabieramy, to porządnie i potrafimy to dokończyć. Ja tak właśnie mam zamiar zrobić, zapowiada windsurfer.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj