Upadłość Stoczni Gdańsk? Taki scenariusz jest możliwy bez dofinansowania

Bez pomocy państwa Stoczni Gdańsk grozi upadłość – przyznaje rzecznik Gdańsk Shipyard Group Jacek Łęski. Agencja Rozwoju Przemysłu w specjalnym komunikacie poinformowała wczoraj, że nie da dodatkowych pieniędzy. Zdaniem ARP zarząd firmy nie przedstawił biznesplanu, sprawozdań finansowych za ubiegły rok i dokumentów z realizacji planu restrukturyzacji. Właściciel stoczni nie zgadza się z zarzutami.

Rzecznik Jacek Łęski wyjaśnia, że w grudniu ubiegłego roku stocznia przedstawiła Agencji biznesplan, a plan restrukturyzacji zakłada współdziałanie obu akcjonariuszy stoczni. Porozumienie w tej sprawie podpisano w marcu, ale ARP go nie realizuje. Ukraiński właściciel dopłacił 15 milionów, sprzedał część dźwigów, a Agencja teraz się wycofuje – mówi Jacek Łęski. Dodaje, że na nowe rozwiązania jest już za późno i właściciel jest pod ścianą. Jeśli Agencja Rozwoju Przemysłu nie wróci do realizacji porozumienia, to Stocznia Gdańsk zbankrutuje – przyznaje Łęski.

Stoczni Gdańsk potrzeba 180 milionów złotych na spłatę starych zobowiązań. Obecnie – według właściciela – zakład ma kontrakty i na siebie zarabia. Ukraiński właściciel jest gotowy dokapitalizować stocznię, ale liczy, że państwo pomoże mu znaleźć kupca na elementy majątku.

Tymczasem stoczniowcy po raz kolejny dostaną wypłaty w ratach.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj