Przeładowane statki wycieczkowe we Władysławowie

Radio Gdańsk ujawnia proceder części armatorów. Szyprowie świadomie lekceważą zasady bezpieczeństwa i zabierają na pokład nawet dwa razy więcej turystów niż pozwalają na to przepisy. Nasz reporter, podając się za opiekuna kolonistów, otrzymał ofertę wycieczki dla sześćdziesięciu osób niewielkim statkiem. Jak ustaliliśmy jednostka może maksymalnie zabrać 25 pasażerów.

Jedna z turystek opowiedziała reporterowi Radia Gdańsk jak dała się namówić na rejs przeładowany wycieczkowcem. W ubiegłym tygodniu wypłynęła w 40-minutowy rejs jednostką tak przepełnioną, że część pasażerów nie miała gdzie usiąść. Z jej opowieści wynika, że na pokładzie było ponad siedemdziesiąt osób. Zgodnie z kartą bezpieczeństwa, ten statek może wraz z załogą wziąć na pokład tylko czterdzieści osób.

Zdarza się, że turystów na morskiej wycieczce jest dwa razy więcej niż kapoków ratunkowych, a rejs odbywa się nawet trzy kilometry od brzegu. Nasz reporter z ukrytym mikrofonem rozmawiał z jednym z szyprów. Mężczyzna przyznał, że co najmniej kilka wycieczkowców wychodzi z portu z dużo większa liczbą pasażerów niż pozwala na to tak zwana karta bezpieczeństwa. Dokument określa maksymalną liczbę pasażerów na pokładzie.

Wychodzących w rejs z portu we Władysławowie wycieczkowców nikt nie pyta o to, ile osób ma na pokładzie i czy wszyscy mają zapewnione środki bezpieczeństwa. Dyżurny bosman mógłby to zrobić bez trudu. Dysponuje łącznością z jednostkami przez radio, a ponadto cały port jest monitorowany przez obrotową kamerę. Można przez nią obserwować nawet statki stojące na redzie. Dlaczego nikt nie pilnuje bezpieczeństwa turystów?

Kapitan portu we Władysławowie Kazimierz Undro poinformował, że sprawdzi te informacje. Dodał też, że zmieni procedury dotyczące wycieczkowców. Każdorazowo przy wyjściu z portu, armator będzie musiał zgłaszać dokładną liczbę pasażerów oraz członków załogi.

Kary finansowe i zaostrzenie kontroli zapowiada również Urząd Morski w Gdyni. W rozmowie z reporterem Radia Gdańsk dyrekor urzędu Andrzej Królikowski zapowiada kontrolę dokumentów z poprzednich lat, by sprawdzić czy także wówczas statki nie zabierały zbyt wielu pasażerów.

Reporter RG: Krótko po tym, jak ujawniliśmy skandaliczne praktyki we Władysławowie, udał się pan do tamtejszego portu. W jaki sposób zostaną ukarani kapitanowie jednostek, którzy zabierali na pokład zbyt dużą liczbę pasażerów?
Andrzej Królikowski: Zostaną przesłuchani przez kapitana portu. Chcemy poznać ich tłumaczenia. Niemniej jednak, naszym zdaniem do podanych przez Radio Gdańsk nieprawidłowości rzeczywiście dochodziło. Jeśli w toku postępowania się to potwierdzi, będą im groziły bardzo wysokie kary finansowe.

Reporter RG: Co zamierzacie zrobić, aby w przyszłości w morze nie wychodziły przepełnione wycieczkowce?
A.K.: Zarządziłem, aby kapitanowie jednostek wychodzących w morze każdorazowo podawali do kapitanatu liczbę osób znajdujących się na pokładzie. Dotychczas ufaliśmy im i zbieraliśmy raz na dzień całościową informację. Okazało się jednak, że nadużyli naszego zaufania. Kończymy więc z taką praktyką. Nie mamy zamiaru tolerować narażania życia
pasażerów dla zysków. Zarówno dotychczasowe próby oszustw jak i te, które być może zdarzą się w przyszłości, będziemy surowo karać. Sprawdzimy także dokumenty z poprzednich lat.

Reporter RG: A jak będziecie weryfikować liczbę pasażerów?
A.K.: Cały port jest objęty monitoringiem, choć muszę przyznać, że nie zawsze na jego podstawie można dokładnie zliczyć liczbę osób znajdujących się na burcie. Zleciłem więc przeprowadzanie wyrywkowych kontroli. Pracownik kapitanatu będzie na łodzi podpływał do tych jednostek. Wspierać zamierza nas także Straż Graniczna.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj