Ekolodzy i wodniacy podzieleni. Od kilku tygodni coraz głośniej mówi się o planach zamknięcia Zatoki Puckiej dla jednostek pływających. W Urzędzie Morskim przygotowywany jest bowiem plan ochrony terenów Natura 2000. W sieci ruszyła zbiórka podpisów.
– To byłaby turystyczna śmierć dla zatoki, uważa Jan Miłek, instruktor windsurfingu. Jak mówi trzeba zamknąć kilkadziesiąt szkółek uczących tysiące ludzi. To także pozbawiłoby utrzymania wielu mieszkańców z okolic Zatoki Puckiej.
Ornitolog doktor Szymon Bzoma, który jest jednym z autorów opracowania nie ukrywa, że sankcje są potrzebne, ale nie aż takie. – Dziś mówi się jedynie o ograniczeniu ruchu w rejonie ujść rzek Redy i Płótnicy oraz na Ryfie Mew a także ograniczeniu prędkości pływania sprzętu motorowego. Nikt nigdy nie mówił o zamknięciu zatoki, mówi Szymon Bzoma.
Przypomnijmy, że wodniacy obawiają się, że ekolodzy doprowadzą do zakazu pływania motorówkami a nawet surfowania po zatoce. Jak mówi Andrzej Remiszewski ze Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych w dokumentach pojawiły się propozycje zamykania całej albo fragmentów Zatoki Puckiej lub też wprowadzania drakońskich ograniczeń prędkości.
Urząd Morski w Gdyni, na zlecenie którego przygotowywane są przyrodnicze analizy uspokaja, nie będzie radykalnych zmian. Jak mówi wicedyrektor Anna Stelmaszyk- Świerczyńska na dziś koncepcja mówi o ograniczeniu ruchu przy ujściu rzek Redy i Płótnicy i na połowie długości Ryfu Mew. Na pozostałej części zatoki w pełni dopuszczone będzie uprawianie windsurfingu, kitesurfingu i żeglarstwa.
– Motorówki też będą mogły pływać, ale nie w ślizgu, zaznacza Anna Stelmaszyk- Świerczyńska. Jak podkreśla, to wręcz złagodzenie zakazów, bo dziś w myśl przepisów o Nadmorskim Parku Krajobrazowym pływanie motorówkami jest całkowicie zabronione.
W sieci ruszyła zbiórka podpisów pod protestem przeciwko zamykaniu zatoki. Konsultacje społeczne w tej sprawie potrwają do połowy przyszłego roku.
Plan ochrony Zatoki Puckiej ma być gotowy najdalej za rok.