Prokuratura Apelacyjna w Szczecinie umorzyła śledztwo przeciwko Jackowi Karnowskiemu, który był podejrzany o żądanie łapówki od sopockiego biznesmena Sławomira J. Prokuratura nie znalazła dowodów na to, że prezydent Sopotu miał zażądać dwóch mieszkań w zamian za korzystną decyzję administracyjną. Zgromadzony materiał dowodowy nie był wystarczający do wniesienia aktu oskarżenia. Śledztwo w tej sprawie wszczęto w lipcu 2008 r. Sławomir J. jako dowód na żądanie od niego korzyści majątkowej przekazał prokuraturze kopię nagranej przez siebie rozmowy z prezydentem Sopotu. Sprawa trafiła do Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku a następnie do Szczecina.
Zapis rozmowy nie okazał się dowodem rozstrzygającym, ponieważ była to kopia. Sławomir J. nie miał oryginalnego nagrania, twierdzi że je zniszczył. Decyzja prokuratury kończy główny wątek śledztwa. Postanowienie o umorzeniu nie jest prawomocne.
Sprawa potocznie nazywana była tzw. aferą sopocką. 11 lipca 2008 „Rzeczpospolita” ujawniła zapis części rozmowy, którą Jacek Karnowski miał przeprowadzić z przedsiębiorcą Sławomirem Julke. Według Julkego, Karnowski miał zażądać dwóch lokali za pomoc w uzyskaniu decyzji administracyjnej, zezwalającej na rozbudowę kamienicy.
Prokuratura dwukrotnie: w 2010 i 2011 r. kierowała do Sądu Rejonowego w Sopocie akt oskarżenia w tej sprawie. Za każdym razem sąd zwracał prokuraturze akta do uzupełnienia o dodatkowe opinie. W przypadku drugiego aktu oskarżenia sąd zdecydował też o umorzeniu niektórych zarzutów a decyzję tę częściowo podtrzymał Sąd Okręgowy w Gdańsku. W efekcie w toku sprawy pięć korupcyjnych zarzutów zostało prawomocnie umorzonych przez samych śledczych.
Prezydentowi Sopotu zarzucano początkowo, że zażądał łapówki od Julkego, przyjął korzyści majątkowe od miejscowego dilera samochodowego Włodzimierza G. w postaci kupna aut po zaniżonej cenie i darmowego serwisowania samochodów oraz wziął łapówkę od sopockiego przedsiębiorcy Mariana D. w postaci wykonanych bezpłatnie na swojej posesji usług budowlanych o wartości 2 tys. zł.
Karnowskiemu zarzucono też, że w 2007 r. przed przetargiem na samochody dla magistratu, złożył fałszywe oświadczenie, w którym stwierdził, że z firmą prowadzoną przez Włodzimierza G. nie łączą go stosunki, które mogą budzić wątpliwości co do jego bezstronności.
W lutym 2012 roku sopocki sąd, przed którym toczył się proces zdecydował o umorzeniu większości zarzutów. Podjął też decyzję o ponownym odesłaniu prokuraturze do uzupełnienia wątku związanego z rzekomym żądaniem przez prezydenta Sopotu łapówki w postaci dwóch mieszkań.
– Śledztwo umorzono, ale zamierzam dalej walczyć o sprawiedliwość, mówi po decyzji prokuratury prezydent Sopotu. Jacek Karnowski przyznaje, że poczuł dziś ogromną ulgę z okazji końca afery sopockiej, ale – jak podkreśla – winni, czyli głównie Sławomir Julke, muszą ponieść odpowiedzialność. Dlatego prezydent Sopotu zapowiedział, że przekaże nowe dowody przeciwko przedsiębiorcy, który go nagrywał, świadczące o tym, że taśma była fałszowana.
– Moje działania były w pełni uzasadnione i dziś zrobiłbym to samo. Tak z kolei decyzję o umorzeniu śledztwa przez prokuraturę komentuje Sławomir Julke. Biznesmen, który doniósł na Jacka Karnowskiego, wysłał oświadczenie do mediów. Napisał w nim, że „niejednokrotnie śledczy wskazywali, że zebrane dowody są na tyle poważne, że uzasadniają skierowanie aktu oskarżenia do sądu. Prokuratorzy oświadczali też, że przedstawiona wersja wydarzeń jest wiarygodna, co zostało potwierdzone między innymi przez zeznania świadków. Z uwagi na zaufanie do organów wymiaru sprawiedliwości przyjmuję, że wszelkie decyzje prokuratury, jak i Sądu w tej sprawie były i są podejmowane zgodnie ze standardami demokratycznego państwa prawa. Pomimo upływu lat pozostaje w przekonaniu, że zawiadamiając organy wymiaru sprawiedliwości o przedmiotowej sprawie podjąłem słuszną decyzję. Uchroniło mnie to przed udziałem w dwuznacznych polityczno-biznesowych relacjach. Podkreślam, że kolejny raz postąpiłbym dokładnie w ten sam, zgodny z prawem sposób„, napisał biznesmen.
Całe oświadczenie Sławomira Julke