Sprawca pożaru kamienicy przy ulicy Kołłątaja w Słupsku był pijany. Waldemar O. miał prawie dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. To w kuchni jego mieszkania zaprószono ogień. Spłonęło jedno mieszkanie, sąsiednie jest bardzo zniszczone, sześć kolejnych zostało zalanych podczas akcji gaśniczej.
Rzecznik słupskiej policji podkomisarz Robert Czerwiński potwierdził, że mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Gdy wytrzeźwieje śledczy chcą mu postawić zarzuty spowodowania zagrożenia życia i zdrowia wielu osób oraz mienia wielkich rozmiarów.
Spośród poszkodowanych w pożarze cztery rodziny już wróciły do swoich mieszkań, dwie mieszkają u rodziny, a jedna w bursie miejskiej przy ul. Chopina. Rodzina deklaruje, że spędzi tam święta. – Gotujemy i szykujemy święta, odwiedzą nas dzieci. Cieszymy się, że nic się nikomu nie stało i że mamy choćby tymczasowy dach nad głową, mówią reporterowi Radia Gdańsk poszkodowani.
Bożena i Grzegorz Kowalczykowie nie wrócą już do dawnego mieszkania. Władze Słupska mają im przydzielić inny lokal. Remont spalonego mieszkania potrwa bowiem około trzech miesięcy. – Na szczęście z pożaru udało się uratować większość rzeczy, w tym choinkę i prezenty, poinformowała Malwina Noetzel-Wszałkowska z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Słupsku.
Prokuratura postawiła 54-letniemu Waldemarowi O. zarzut spowodowania pożaru. W chwili zatrzymania mężczyzna miał około dwóch promili alkoholu w wydychanym powietrzu. Prawdopodobnie zaprószył ogień w kuchni. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia. Pożar zniszczył w sumie osiem mieszkań, ale część nadaje się do zamieszkania.