Kasa szpitala miejskiego w Miastku jest pusta. Władze placówki starają się o kredyt, ale na razie pracownicy będą musieli przeżyć styczeń bez pensji. Lecznica jako samodzielna placówka działa od początku roku. Wydzielono ją ze Szpitala Powiatu Bytowskiego. Właścicielem została gmina Miastko, która przejęła majątek od powiatu. Pracownicy nie dostali wynagrodzeń, bo nowa spółka czeka na pierwsze przelewy z Narodowego Funduszu Zdrowia.
Szpital próbuje zaciągnąć kredyt w banku. – By zapłacić zaległe rachunki, potrzeba półtora miliona złotych. Kilka banków już odmówiło. Na odpowiedzi kilku innych czekamy, przyznaje burmistrz Miastka Roman Ramion. – Szpital jak tlenu potrzebuje gotówki, bez tego umrze.
Być może szpitalowi w Miastku uda się pozyskać ok. 600 tysięcy już w przyszłym tygodniu. Pieniądze miałby przelać Szpital Powiatu Bytowskiego w ramach wzajemnych rozliczeń. To jednak nic pewnego, na razie na poniedziałek zaplanowano rozmowy w tej sprawie.
Rozliczenia pomiędzy placówkami w Bytowie i Miastku to cała seria nieporozumień: od rozliczenia finansów po dokumentację. Prezes bytowskiej spółki Beata Ładyszkowska zaproponowała jedynie, że w ramach pomocy dla Miastka może przesunąć w czasie płatności. O kredytowaniu czy udzielaniu pożyczek lecznicy w Miastku nie ma mowy.