Stocznia Gdańsk odbija się od dna

Stocznia Gdańsk pierwszy kwartał tego roku zakończyła z wynikiem na plusie. Ma kolejne zamówienia i podpisuje kolejne umowy. – Do lipca mamy już podpisane nowe kontrakty na dwa statki, wieże wiatrowe i konstrukcje stalowe. Zakładaliśmy, że ubiegły rok skończymy z długiem 26 milionów złotych, a tymczasem były to tylko dwa miliony. Pierwszy kwartał tego roku to ponad milion złotych na plusie – mówi rzecznik właściciela Jacek Łęski.

Nie oznacza to jednak końca kłopotów zakładu. Stocznia ma jeszcze długi wobec Agencji Rozwoju Przemysłu. Stara pożyczka i konieczność wykupu akcji od ARP – to łącznie 170 milionów złotych. Agencja zadeklarowała, że do czerwca nie będzie domagała się zwrotu pieniędzy.

ARP w lutym nie zaakceptowała biznesplanu stoczni. Stwierdziła, że jego założenia są rynkowo i kapitałowo nierealne, więc nie może dofinansować stoczni na obecnych warunkach. Z nieoficjalnych informacji wynika, że mają się odbyć kolejne rozmowy. Jacek Łęski przewiduje, że na zmianę decyzji ARP i ewentualne dokapitalizowanie zakładu może wpłynąć kilka czynników. – Między innymi to, że cały czas norweska firma Kleven jest zainteresowana inwestycjami w stoczni. Czeka jednak na zielone światło od Agencji. Po drugie to, że miasto Gdańsk chce pomóc sprzedać stoczniowe działki. Mamy też nadzieję, że te działania zachęcą też Pomorską Specjalną Strefę Ekonomiczną do inwestycji – mówi Jacek Łęski.

Większość udziałów w Stoczni Gdańsk ma ukraiński oligarcha Siergiej Taruta, będący obecnie gubernatorem obwodu donieckiego. Mniejszościowym akcjonariuszem jest państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj