Ponad pięćdziesiąt razy wyruszali do tonących pomorscy ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w trakcie minionego weekendu. Jak mówią, główną przyczyną niebezpiecznych sytuacji jest brawura kąpiących i brak niezbędnych umiejętności. Niechlubny rekord tego weekendu należy do Krynicy. Tu ratownicy wyciągali z wody 16 osób, które tonęły bądź odpłynęły zbyt daleko od brzegu i nie miały siły wrócić. Między innymi ojca z synem. 18-latka udało się uratować, 50-letni mężczyzna utonął.
W Gdyni Orłowie ratownicy WOPR szukali paralotniarza, który wpadł do morza. Zdarzenie widziało czterech świadków. W poszukiwaniach brało udział dziewięć ekip ratowników. Mężczyzny i maszyny nie znaleziono.
W Sopocie uratowano mężczyznę, który tonął obok molo. Gdy ratownicy do niego dopłynęli, był już pod wodą. Holowano go na brzeg na skuterze, reanimacja się powiodła. Również w kurorcie na plażę wpłynął katamaran bez załogi. Ponad kilometr od brzegu na pełnym morzu znaleziono sternika jednostki pływającego w kamizelce ratunkowej.
W Orzechowie k. Ustki udało się ściągnąć na brzeg kobietę i mężczyznę, których prąd spychał na pełne morze. Od wczoraj w Łebie trwają poszukiwania 35-letniego mieszkańca woj. kuj-pomorskiego. Mężczyzna nie umiał pływać, wszedł do morza i niemal na oczach rodziny zniknął pod wodą.
Ratownicy ostrzegają przed niepotrzebną brawurą w wodzie. – Należy uważać nie tylko na głębokość, ale również na kierunek wiatru i prądy, które często są tak silne, że nie pozwalają mniej doświadczonym pływakom wrócić, mówią ratownicy WOPR.