Zrewolucjonizowała rynek taksówkarski i spowodowała protesty przewoźników w całej Europie, teraz wchodzi do Polski. Uber – aplikacja na smartfony pozwalająca, żeby każdy mógł świadczyć usługi taksówkarskie. Lada dzień dotrze do Trójmiasta. Jak działa ten system? Banalnie. Kiedy ruszamy, w trasę wpisujemy do sieci odcinek, który chcemy pokonać. Jeśli jest klient, który chce dojechać z punktu A do punktu B takiego, jaki sobie wyznaczyliśmy, to aplikacja łączy nas z nim i umawia. Stawka jest niska – 1,40 zł za kilometr, ale kierowca i tak zarabia, a klient oszczędza.
Reporter Radia Gdańsk rozmawiał na ten temat z trójmiejskimi taksówkarzami. Na razie problem wydaje im się odległy, ale niektórzy już teraz dostrzegają nad sobą czarne chmury. – Przyjdzie taki niby-taksówkarz, bez licencji, bez egzaminu i będzie prowadził taką działalność jak ja. To jest po prostu niesprawiedliwe, mówi taksówkarz z Gdańska. – A dla mnie taki ktoś to nie będzie taksówkarz, tylko, nie wiem, przewoźnik, pomocnik, transportowy czerwony krzyż, ale na pewno nie taksówkarz. Na pewno nie będzie miał doświadczenia i umiejętności kogoś z naszej branży, dodaje inny właściciel taksówki.
Podstawowe argumenty przeciw Uberowi to to, że podwożący może być po pierwsze słabym kierowcą, po drugie nie znać trasy, a po trzecie wreszcie- mieć niesprawne auto. Aplikacja Uber od kilku dni działa w Warszawie. Stołeczni taksówkarze już zapowiadają protesty.