Rozpoczął się proces w sprawie wypadku kibiców Lechii Gdańsk niedaleko Włocławka. Na ławie oskarżonych zasiadł kierowca autokaru, który ponad półtora roku temu zjechał do rowu na drodze krajowej w okolicach Włocławka. Zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym Mariuszowi Ch. postawiono między innymi na podstawie opinii biegłych. Jak tłumaczy prokurator Jarosław Zieliński, uznali oni, że kierowca zlekceważył zasady bezpieczeństwa i wsiadł za kierownicę, mimo że czuł się źle i był przemęczony.
– Zasady ostrożności obowiązujące w ruchu drogowym obligują kierowcę, który jest przeziębiony i przemęczony oraz czuje, że jego stan psychofizyczny ma wpływ na prowadzenie pojazdu, do tego, aby zaprzestał jazdy. Oskarżony tego nie zrobił, a z opinii wynika, że do wypadku doszło w wyniku nagłego zaśnięcia kierowcy, tłumaczył prokurator.
Mariusz Ch. w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk tłumaczył, że miał jedynie lekki katar i nie czuł się źle, a samego momentu wypadku nie pamięta. Podczas rozprawy przeprosił też wszystkich poszkodowanych oraz bliskich ofiar.
Inną wersję przedstawił jeden ze świadków. Kibic, który jechał autobusem i siedział w nim tuż za kierowcą, twierdzi, że słyszał rozmowę Mariusza Ch. z drugim kierowcą, którego chwilę wcześniej zmienił. Z jego zeznań wynika, że Mariusz Ch. skarżył się na to, że jest przemęczony i czuje się źle. Miał też, zdaniem świadka, zażywać leki przeciwgrypowe. Jednak drugi kierowca, który również zeznawał przed sądem, nie potwierdził tej wersji. Powiedział jedynie, że Mariusz Ch. miał lekki katar, ale nie było po nim widać, by był w stanie, który nie pozwala mu na prowadzenie autokaru.
Kolejna rozprawa w sprawie wypadku kibiców Lechii Gdańsk odbędzie się w grudniu. Kierowcy oskarżonemu o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi do 8 lat więzienia.
Do wypadku doszło 19 marca 2013 roku. Kibice Lechii Gdańsk wracali trzema autobusami z meczu w Gliwicach. Jeden z autokarów tuż po godz. 4:00 zjechał do rowu i przewrócił się na bok. W wypadku zginęły 2 osoby, 12 zostało ciężko rannych, a kilkadziesiąt pozostałych odniosło mniej groźne obrażenia.