Czersk zrezygnował ze straży miejskiej. To pierwszy taki przypadek na Pomorzu

Nowa burmistrz Czerska Jolanta Fierek spełniła obietnicę przedwyborczą i zlikwidowała straż miejską. Rada miasta przyjęła uchwałę w tej sprawie. Czerscy radni przychylili się do pomysłu nowej burmistrz i zgodzili się na likwidację straży miejskiej. Aż 15 osób było za, trzy wstrzymały się do głosy, kolejne trzy były przeciw. W ten sposób Jolanta Fierek szybko zrealizowała swoją najgłośniejszą obietnicę wyborczą.

Burmistrz w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk mówi, że straż miejska nie działała w taki sposób, jaki powinna. – Spośród kilkunastu zadań, jakie nakłada na straż miejską ustawa, nasza realizowała w zasadzie jedno – dawanie mandatów kierowcom przekraczającym prędkość. Ewidentnie mandatami łatano budżet. Chcę znaleźć inteligentniejsze sposoby na poprawienie miejskich finansów, mówi Jolanta Fierek.

Zapowiada, że będzie starała się przyciągnąć do Czerska nowych przedsiębiorców, chce też wypromować gminę wśród turystów. – Ludzie powinni kojarzyć nas z Borami Tucholskimi, życzliwymi ludźmi, piękną okolicą. A nie z czyhającymi na nich strażnikami, dodaje nowa burmistrz.

Straż Miejska w Czersku zatrudniała osiem osób – czterech strażników i drugie tyle urzędników. Ich zadania ma teraz przejąć policja. Burmistrz nie zdradza jeszcze, czy dla zwolnionej grupy osób znajdzie nową pracę. Straż zostanie zlikwidowana z dniem 31 stycznia.

O czerskiej Straży Miejskiej w Polsce zrobiło się głośno, gdy municypalni próbowali ukarać właściciela samochodu, który był przewożony na lawecie. Pod koniec sierpnia laweta przewożąca zepsuty samochód przekroczyła prędkość, a wykroczenie zarejestrował fotoradar. Zdjęcie zostało wysłane do Piotra Danieluka, właściciela przewożonego na lawecie samochodu. Strażnicy chcieli, aby mężczyzna wskazał, kto kierował lawetą. Pan Piotr odpowiedział, że jego auto nie było uczestnikiem ruchu, więc nie może odpowiadać za wykroczenie. Nie ma także obowiązku wskazywania, kto kierował lawetą. Strażnicy skierowali sprawę do sądu, a za niewskazanie kierowcy panu Pitrowi groziło nawet do 5 tys. zł grzywny. Po nagłośnieniu sprawy przez ogólnopolskie media i dymisji  komendanta straży miejskiej postępowanie w sprawie wykroczenia umorzono.

mbak/mmt
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj