lotnEmerytowany major wojsk USA usłyszał zarzuty w związku z rozbiciem śmigłowca. Mark B. pilotował niezarejestrowany helikopter, który spadł na ziemię w maju ubiegłego roku w Czystej koło Słupska. Śledczy zarzucają Markowi B. złamanie szeregu przepisów lotniczych. Pilot nie miał polskiej licencji i nie mógł sterować śmigłowcem. Prokuratura zarzuca Amerykaninowi spowodowanie wypadku w ruchu powietrznym.
Nieoficjalnie wiadomo, że katastrofa śmigłowca mogła być wynikiem niebezpiecznego manewru jaki miał podczas lotu wykonać emerytowany pilot. Nagle w maszynie zgasły oba silniki. Prokuratura nie chce tego potwierdzić. Zastępca prokuratora rejonowego w Słupsku Renata Krzaczek-Śniegocka przyznała jedynie, że właściciel śmigłowca Jan G. chce dobrowolnie poddać się karze. Dopuścił do lotu śmigłowcem, którego od dwunastu lat nie było w rejestrach, maszyna też nie miała niezbędnych badań technicznych. Podejrzanym grozi do trzech lat więzienia.
W maju ubiegłego roku w Czystej koło Słupska śmigłowiec spadł na ziemię z siedmioma osobami na pokładzie, wśród pasażerów była dwójka dzieci. Wszyscy przeżyli, 17-letni chłopak złamał nogę.