Naczelna Prokuratura Wojskowa zbada fragment tupolewa, który umieszczono w Kościerzynie na pamiątkowej tablicy poświęconej ofiarom katastrofy prezydenckiego samolotu. W pniu brzozy pod Smoleńskiem znalazł go jeden z mieszkańców, który był tam rok temu na prywatnej wycieczce. Kawałek metalu umieszczono w niewielkiej gablotce, w piątek poświęcono i uroczyście odsłonięto. – Podobnie jak miało to miejsce w przeszłości, w analogicznych sytuacjach, prokuratura podejmie tak zwane czynności weryfikujące opisany przypadek. Sprawdzi pochodzenie tego przedmiotu oraz określi jego charakter i wartość dowodową dla prowadzonego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej – powiedział Radiu Gdańsk podpułkownik Janusz Wójcik z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Niewykluczone, że przedstawiciel prokuratury przyjedzie do Kościerzyny i na miejscu zbada skrawek metalu.
Tymczasem inicjator pomnika, były radny powiatowy Kazimierz Maszk zamieszaniem jest zdziwiony. – Dla mnie jest to dziwne, śmieszne, a zarazem żenujące. Ten fragment metalu cztery lata leżał na tym miejscu i nikt się nim nie zajął. Teraz ma być z tego afera, że turysta go znalazł i przywiózł. Dla mnie jest to absurd. Już nie wpadajmy w skrajności – powiedział Kazimierz Maszk.
Władze miasta zastrzegają, że to nie one były organizatorem piątkowej uroczystości. – Pomysłodawcą tablicy smoleńskiej i umieszczenia tam fragmentu samolotu był pan Kazimierz Maszk – podkreśla asystent burmistrza Jacek Konkol.
Na tablicy poświęconej ofiarom katastrofy umieszczono także drugą małą gablotkę. W niej jest ziemia, którą przywieziono ze Smoleńska.
ga/rs