Miało dojść do gwałtu, 14-latka popełniła samobójstwo. „Nie mam marzeń, umarły z moją córką” [WYWIAD]

anaid nowe

W niedzielę 8 marca 14-letnia Anaid wyszła z domu i już nie wróciła. Poszła na peron na stacji Gdańsk-Orunia, po kilkunastu minutach rzuciła się pod pociąg. Od kilku miesięcy nastolatka korespondowała z mężczyzną, w końcu zdobył jej zaufanie na tyle, że umówili się na spotkanie. Wtedy Krystian W. miał ją zgwałcić. Anaid zdążyła jedynie napisać o tym do swojej przyjaciółki. Następnego dnia zginęła pod kołami pociągu. 

Od kilku miesięcy do prawdy o tym, co pchnęło Anaid do tego dramatycznego kroku, dochodzi jej matka – Joanna Tutghushyan. Dzięki własnemu śledztwu szybko dotarła do 38-letniego Krystiana W. Jak się okazało, mężczyzna nie pisał jedynie do Anaid, a do wielu dziewczynek w podobnym wieku. Jak mówiła pani Joanna w rozmowie z Eweliną Potocką, duże wsparcie daje jej rodzina – partner i druga córka. – Nawet obcy ludzie piszą do mnie i oferują pomoc w sprawie. To mnie trzyma przy życiu. Nie mam marzeń, one umarły wraz ze śmiercią córki.

Dodaje, że liczyła się z tym, że w mediach może być różnie odbierana. – Najgorzej gdy świat obraca się przeciwko tobie. Próbują zmieszać mnie czy inne poszkodowane dziewczynki, które odważyły się mówić, z błotem. Ludzie jeszcze je dobijają. Od samego początku ostrzegano mnie, że ludzie mnie obsmarują. Ale wiem, że gdyby sprawa nie była tak medialna, nie zgłosiłoby się tyle poszkodowanych dziewczyn.

W dniu tragedii uwagę matki zwróciło nietypowe zachowanie Anaid. Była smutna, miała nieobecny wzrok, pierwszy raz od dawna nie spędziła wieczoru z rodziną. – Myślałam, że ma po prostu gorszy dzień, pokłóciła się z chłopakiem. Szybko położyła się spać. Nie jadła nawet rano śniadania, chciała tylko wyjść na spacer. Żeby to trwało trochę dłużej, wtedy mogłabym zareagować. Przeszukałam wszystkie rzeczy, nie zostawiła żadnego listu pożegnalnego.

Matka wspomina 14-latkę jako wesołą, pełną energii dziewczynę. Lubiła rozśmieszać bliskich i przyjaciół w szkole. Z drugiej strony przeżywała okres buntu, zdarzało jej się przeciwstawić rodzicom. – Była jednak posłuszna. Zawsze wracała do domu o czasie.

Tuż po śmierci matka przez kilka dni przebywała w szpitalu psychiatrycznym, skąd wypisała się na własne życzenie. Zaczęła korespondować ze znajomymi Anaid. Na pierwszy trop śledztwa trafiła, rozmawiając z jej przyjacielem. Opowiedział, że Anaid skarżyła mu się, że uporczywie nęka ją starszy mężczyzna. – Dostałam od niego screena profilu Krystiana W. Jeszcze tego samego dnia poszłam na komisariat. Zapytałam, czy to możliwe, żeby on zgwałcił córkę. Odpowiedziano, że tak, bo na zapisie z monitoringu widać, że spotkali się na dzień przed samobójstwem.

Joanna Tutghushyan postanowiła rozpocząć własne śledztwo. Na tablicy na portalu społecznościowym opublikowała długą wiadomość. Skierowała ją bezpośrednio do Krystiana W. – Napisałam m.in., że wiem, że tu zagląda. Odpisały mi pierwsze trzy zgwałcone dziewczyny. Nie napisałam nazwiska ani miejscowości, w której Krystian mieszka, a jednak się zgłosiły.

Jak dodaje, później napisała nowe posty, tym razem już do skrzywdzonych przez gwałciciela dziewczyn. Mimo że apele były nagminnie usuwane przez administratora facebooka, nie poddawała się i wstawiała kolejne. Zgłaszały się też kolejne dziewczyny. – W międzyczasie zapraszałam do znajomych dziewczyny z Trójmiasta. Liczyłam, że jeśli nie one zostały poszkodowane, to może ich koleżanki akurat zobaczą ich post.

Do tej chwili zgłosiło się około 40 pokrzywdzonych. – Niestety połowa z nich nie chce zeznawać. Jedne się boją, inne mówią, że nie powiedziały o tym swojej mamie, a są jeszcze niepełnoletnie i nie chcą, żeby się dowiedziała. Niektóre z nich są już dorosłe, bo sprawy są sprzed 15 lat, mają swoje dzieci, własne rodziny. Może boją się zemsty. Dodaje, że bardzo wzruszyły ją historie dziewczyn, z którymi rozmawiała. – Kiedy je czytałam, płakałam. Z ich powodu, ale też dlatego, że wiedziałam, że to samo mogła przeżyć moja córka, mówiła.

Matka Anaid mówi, że nie boi się Krystiana W.. – Na pewno jest tam jakieś zagrożenie, ale myślę, że gdyby zrobiłby jakąś krzywdę mi albo którejś z dziewczyn, to policja od razu będzie wiedziała, o kogo chodzi.

Posłuchaj całego reportażu:

dr/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj