Reporter Radia Gdańska na pokładzie ratowniczego śmigłowca. Grzegorz Armatowski pełni dyżur z ekipą Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku. W składzie są pilot Wacław Kocuj, ratownik medyczny Paweł Niemiro oraz lekarz Magdalena Galant.
O 6:30, czyli bladym świtem, zameldował się w bazie przy Szybowcowej w Rębiechowie. Na początek wspólnie z ratownikiem medycznym odprawa bezpieczeństwa i przegląd Eurocoptera. Dziś w śmigłowcu zamontowano dodatkowy fotel dla naszego reportera.
Na początek trzeba wyprowadzić maszynę z hangaru. Odbywa się to na specjalnej rampie – śmigłowiec po prostu wyjeżdża na niej na plac przed siedzibą LPR. Po nocnej zmianie trzeba sprawdzić czy z maszyną wszystko jest w porządku.
Drugim elementem jest sprawdzenie łączności radiowej z wszystkimi stacjami pogotowia ratunkowego i szpitalami w województwie pomorskim. Każda stacja może w każdej chwili zadysponować do akcji ratunkowy śmigłowiec. Odbywa się to albo drogą radiową albo po prostu przez telefon.
Gdy wszystko jest gotowe, załoga czeka na pierwsze zgłoszenie. W przypadku lotu w odległości do 60 kilometrów od bazy w Gdańsku, ma trzy minuty na start.
Pierwsze w dniu dyżuru naszego reportera zgłoszenie dla załogi śmigłowca dotyczyło rannej kobiety. Ekipa poleciała do Lipinek koło Biskupca w województwie warmińsko – mazurskim. Kobieta uciekając z płonącego domu wyskoczyła z okna na pierwszym piętrze. Doznała urazu kręgosłupa i śródstopia a jej stan lekarz określił jako średni. Eurocopter przetransportował ją do szpitala w Elblągu. Lipinki w linii prostej są w odległości 115 kilometrów od Gdańska. Śmigłowiec leciał pod wiatr, na miejscu był po 37 minutach od startu.
Po południu było jeszcze jedno zgłoszenie. W Rybinie koło Nowego Dworu Gdańskiego mężczyzna spadł z drzewa. Tego pacjenta załoga LPR przetransportowała do szpitala UCK w Gdańsku.
Grzegorz Armatowski/mat