IPN bez zgody wydrukował wiersze. Gdański poeta chce przeprosin i 100 tys. zł

Chodzi o wiersze obecnego rzecznika prezydenta Gdańska Antoniego Pawlaka. Krakowski IPN zamieścił je w antologii „Poezja stanu wojennego”. Pawlak twierdzi, że instytut zrobił to bez jego wiedzy i zgody. Teraz poeta chce przeprosin i wysokiego odszkodowania. Krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej przedrukował wiersze, które gdański poeta, a zarazem działacz opozycyjny publikował w drugim obiegu. Wydawała je wówczas krakowska Oficyna Literacka.


DOWIEDZIAŁ SIĘ PRZYPADKIEM

O tym, że jego wiersze znalazły się w publikacji IPN, Antoni Pawlak dowiedział się od zaprzyjaźnionego poety, Leszka Szarugi, którego utwory również trafiły do antologii. Jak zaznacza Antoni Pawlak, prawa autorskie wygasają 70 lat po śmierci artysty. – Ja żyję i mam się dobrze, mówi Gazecie Wyborczej Trójmiasto. – Nikt nie zapytał mnie o zgodę na publikację ani nie poinformował o tym fakcie. To ewidentne łamanie prawa. Dobre obyczaje również wymagałyby skontaktowania się z autorami, dodaje.

Od kilku tygodni trwa wymiana pism między autorem a Instytutem Pamięci Narodowej w Krakowie. Ostatnio poeta poinformował o sprawie prezesa oddziału w Warszawie, Rzecznika Praw Obywatelskich i Polski PEN Klub, pisze GWT.

AUTORKA CHCIAŁA UŚWIADOMIĆ MŁODZIEŻ

Zbiór przygotowała dr Anna Skoczek, nauczycielka polskiego i historii z Brześcia. Zgromadziła utwory między innymi Zbigniewa Herberta, Ryszarda Krynickiego, Adama Zagajewskiego, Tomasza Jastruna i anonimowych autorów. Pawlak znalazł się w niej jako autor „znany”, obok tych „mniej znanych”.

Skoczek przeprosiła autora, wyjaśniając, że za pracę nad publikacją nie otrzymała żadnego honorarium, a nawet musiała dopłacić do wydania. Krakowski IPN poprosiła tylko o pomoc w wydaniu.

Nauczycielka tłumaczy, że chciała po prostu uświadomić młodzież, że poezja to nie tylko te najbardziej znane nazwiska. – Jestem nauczycielem języka polskiego i historii w szkole ponadgimnazjalnej, dziś młodzież nie odróżnia stanu wojennego od wojny w 1939 r., z nazwisk poetów to może Mickiewicza i Słowackiego kojarzy, chciałam te wiersze ocalić, mówi Gazecie.

Antoni Pawlak natychmiast odpowiada: – Autorka tłumaczy, że książka jest ważna. Jak rozumiem, ja ważny nie jestem.

Dr Anna Skoczek uważa, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem i że żaden z pozostałych poetów nie miał do niej pretensji. – Nie miałam obowiązku informowania go [Antoniego Pawlaka – przyp. red.] o publikacji utworów. Zezwalają mi na to przepisy prawa autorskiego, tłumaczy Gazecie Wyborczej Trójmiasto, powołując się na artykuł 29 prawa autorskiego, którego ustęp drugi zezwala na rozpowszechnianie drobnych utworów w celach dydaktycznych i naukowych m.in. w antologiach.

PRZEKROCZONO GRANICE DOZWOLONEGO UŻYTKU?

Tomasz Ejtminowicz z Meritum Kancelaria Radców Prawnych w Gdyni tłumaczy GWT, że zgodnie z tym artykułem twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia, jeśli „cytowany” utwór wykorzystywany jest w celach dydaktycznych lub naukowych w antologiach, ale dodaje jednocześnie, że jeśli zostaną przekroczone granice tak zwanego dozwolonego użytku, to twórca mógłby domagać się podwójnego wynagrodzenia oraz zadośćuczynienia za naruszenie praw autorskich osobistych. Prawnik nie potrafi określić, czy sto tysięcy złotych to dużo, bo trudno to stwierdzić, nie znając wartości rynkowej utworów.

Pawlak podaną kwotę argumentuje tym, że wiersze muszą być świetne, skoro trafiły do antologii.

IPN: BYLIŚMY TYLKO WYDAWCĄ

Krakowski IPN broni się twierdząc, że Instytut był tylko wydawcą książki. Udzielił wsparcia ze względu na przedmiot publikacji. – Zawierając z nami umowę, nie uprzedziła nas, że nie wszystkie prawa autorskie zostały uregulowane. To autor odpowiada za ewentualne wady prawne, mówi GWT Krystyna Mazur, prawnik z krakowskiego IPN i dodaje, że Instytut na publikacji nie zarobił, a część nakładu została rozdana. Książkę można kupić także przez internet.

Zbiór wydało prywatne wydawnictwo Dante z Krakowa. Jego przedstawiciel tłumaczy, że byli odpowiedzialni tylko za wydanie i dystrybucję.

Antoni Pawlak mówi, że IPN nie może stawiać się ponad prawem. – Autorka antologii twierdzi, że nie mogła mnie znaleźć by zapytać o publikację wierszy. Zabawne, ostatnio IPN nie miał problemu z ustaleniem mojego adresu, gdy wzywali mnie na przesłuchanie. Pytali mnie wówczas o to kiedy i dlaczego został w Polsce wprowadzony stan wojenny, wyjaśnia w rozmowie z Gazetą Wyborczą Trójmiasto.

Gazeta Wyborcza Trójmiasto/Maria Anuszkiewicz/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj