Strażnicy miejscy ze Słupska przeprowadzili kontrole ponad pięćdziesięciu mieszkań i domów. Wynika z nich, że mieszkańcy do pieców wrzucają praktycznie wszystko. Na gorącym uczynku strażnicy nie złapali nikogo, ale w wielu przypadkach obok pieców do spalenia leżały przygotowane różne rzeczy.
ZAGROŻENIE DLA ZDROWIA
Jak się okazuje, mieszkańcy często nie wiedzą, czego nie powinni spalać. – To są na przykład lakierowane płyty meblowe. Z rozmów strażników z lokatorami wynika, że to najczęściej wynik niewiedzy. Mieszkańcy myślą, że jak coś ma związek z drewnem, to można to spalić. Tymczasem taka lakierowana płyta podczas spalania wydziela toksyczne opary bardzo szkodliwe dla człowieka – tłumaczy Iwona Jakiel, komendant straży miejskiej w Słupsku.
Ludzie próbują też palić w piecach odpadami komunalnymi. – Zamiast do kontenera na odpady, takie rzeczy trafiają w najbliższe miejsce w domu, czyli do pieca. Próbujemy tłumaczyć, że powinno być inaczej – dodaje komendant.
NIE WPUŚCISZ STRAŻY MIEJSKIEJ, SPRAWA TRAFI DO POLICJI
Na razie nikogo nie ukarano mandatem, strażnicy jedynie pouczyli mieszkańców i zapowiedzieli ponowne kontrole. Maksymalna kara za tego typu wykroczenia to pięćset złotych. Spośród ponad pięćdziesięciu lokali tylko w jednym przypadku odmówiono wpuszczenia strażników do domu. Ten przypadek został przekazany policji.
Zgodnie z przepisami straż miejska ma prawo skontrolować, czym palimy w domu. Mogą zajrzeć do paleniska, a nawet pobrać próbki do badań laboratoryjnych. – Duża część naszych kontroli to efekt sygnałów od mieszkańców. Jeśli ktoś widzi czarny dym, wydobywający się z komina, to dzwoni lub przesyła do nas e-mail. Kontrolujemy nie tylko prywatne posesje, ale również firmy – podkreśla Iwona Jakiel.
Teraz kontroli jest mniej ze względu na dość łagodną aurę. Im będzie zimniej, tym strażnicy będą częściej pukać do drzwi mieszkań w Słupsku.
Przemysław Woś/mili