Krytyczny raport NIK: „Egzamin na prawo jazdy jest za trudny, nic nie daje”

sikorski twitter

Testy na prawo jazdy zdaje tylko co trzeci kursant. Należą do najtrudniejszych w Unii Europejskiej. To nic nie daje – Polska wciąż jest w czołówce krajów z najwyższym wskaźnikiem śmiertelności na drogach.

„Zbyt trudny egzamin, a za małe umiejętności kierowców i przełożenie na bezpieczeństwo na drogach”. Najwyższa Izba Kontroli wydała krytyczny raport o egzaminach na prawo jazdy. Zdaniem urzędników, to że egzamin średnio zdaje co trzeci kursant, pozytywnie wpływa jedynie na budżet Ośrodków Ruchu Drogowego.

ZBYT WOLNE POSTĘPY

„Bezpieczeństwo na polskich drogach stopniowo się poprawia, m.in. dzięki modernizacji i remontom. Jednak postęp ten jest zbyt wolny w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej. Według danych Policji w 2014 roku na polskich drogach doszło do prawie 35 tys. wypadków, w których zginęło ponad 3 tys. osób, a 44,5 tys. zostało rannych”, czytamy w raporcie.

Najwyższa Izba Kontroli zauważa, że chociaż uzyskanie prawa jazdy w Polsce jest wciąż znacznie trudniejsze niż w pozostałych krajach Unii, to rygorystyczny system egzaminowania nie przekłada się na zwiększenie bezpieczeństwa na drogach.

„Polska ma jeden z najwyższych w Europie wskaźników zabitych na 100 wypadków drogowych: 9,4 – to osiem razy więcej niż np. Wielkiej Brytanii (1,2) czy w Niemczech (najniższy w Europie – 1,1). Młodzi kierowcy – do 24 lat i stażem do 2 lat – są w Polsce sprawcami co piątego wypadku drogowego”, uzasadnia NIK w raporcie.

TRACĄ KURSANCI, ZYSKUJE WORD

Pieniądze wydane na drogie kursy nie przekładają się na dobrą edukację. Według NIK zyskują na tym Ośrodki Ruchu Drogowego, a nie kursanci. „Monopol na egzaminowanie na prawo jazdy mają w Polsce Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego i jest to podstawowe źródło ich finansowania: 88 proc. przychodów (blisko 60 mln złotych) skontrolowanych ośrodków pochodziło z opłat egzaminacyjnych”, czytamy w raporcie.

Do egzaminów na prawo jazdy odniósł się były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Tak wyglądał jego wpis na Twitterze, na który odpowiedział między innymi Sebastian Kaleta, prezes stowarzyszenia Młodzi Dla Polski:

 

„URZĘDNICY WYCIĄGAJĄ OD NAS PIENIĄDZE”

Kursanci i kierowcy, z którymi rozmawiał reporter Radia Gdańsk podzielają te oceny. Jak mówią, sposób jazdy wymagany na egzaminie nie ma wiele wspólnego z życiem na drodze. Kierowcy z dłuższym stażem przyznają, że dziś mieliby problemy ze zdaniem egzaminu, w którym jest zbyt wiele niuansów, pytania są trudno sformułowane, a odległości mierzone w centymetrach.

– Urzędnicy wyciągają od nas pieniądze – mówią kandydaci na kierowców. Każde podejście do testu teoretycznego kosztuje 30 złotych, do praktycznego 140.

MAŁO ŻYCIOWE PRZEPISY

Co na to egzaminujący? Andrzej Pepliński z Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego uważa, że niska zdawalność to wina mało życiowych i niespójnych przepisów. – Według instrukcji przekroczenie zakazu wjazdu powoduje zakończenie egzaminu. Minięcie znaku „zakaz ruchu” pozwala egzamin kontynuować. Takich przykładów do zweryfikowania jest więcej – mówi.

Andrzej Pepliński odniósł się też do działalności ośrodka. Przypomina, że oprócz egzaminowania to także edukacja: budowa autodromu w Pszczółkach, miasteczka ruchu drogowego, egzaminy na karty rowerowe, sale wychowania komunikacyjnego.

WORD OBLEGANY PRZED ZMIANĄ PRZEPISÓW

Według NIK rekord podejść do egzaminu teoretycznego na prawo jazdy padł w Częstochowie. Szczęśliwy kierowca próbował 82 razy.

Tymczasem WORD i szkoły nauki jazdy przeżywają oblężenie. W Gdańsku i Gdyni codziennie do egzaminów podchodzi 700 osób. To dwa razy więcej niż latem. Od 4 stycznia powinny wejść w życie przepisy. Każdy młody kierowca będzie musiał przejść kurs doszkalający. W okresie próbnym będzie jeździł wolniej i z zielonym listkiem.

Sebastian Kwiatkowski/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj