„Nie piję, ale żyję od zimy do zimy”. Liczenie bezdomnych w Słupsku i Gdańsku

Altanki, śmietniki, kanały ciepłownicze i namioty w lesie. Tak koczują bezdomni. W czwartkową noc w Słupsku liczono osoby bez dachu nad głową. Dzień później przyszedł czas na Gdańsk.

Wolontariusze i pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie pytali, czy jest potrzebna pomoc, wypełniali ankiety, część osób odwożono do ośrodków wsparcia.

– Wysłaliśmy w miasto kilka ekip, w sumie około czterdziestu osób. Mamy wolontariuszy z Akademii Pomorskiej w Słupsku, to ratownicy medyczni. Do tego nasi pracownicy i streetworkerzy, policja oraz Straż Miejska. Sprawdzamy wszystkie miejsca, które mamy zinwentaryzowane jako takie, gdzie przebywają bezdomni. Do tego cały czas napływają do nas informacje o osobach, które koczują na klatkach schodowych czy w piwnicach. W każdym przypadku wypełniamy ankietę osobową. Pytamy o powody bezdomności, okoliczności w jakich dana osoba znalazła się w tej sytuacji, próby wyjścia z bezdomności, posiadane dochody, choroby, rodzinę oraz ocenę swojej sytuacji i niesionej pomocy – mówi Klaudiusz Dyjas, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Słupsku.

MIESZKANIE W RUROCIĄGU

Wolontariusze wraz z policją sprawdzali ogródki działkowe i pustostany. – Najdziwniejsze miejsce jakie znaleźliśmy to podziemny przekop za Karczmą Pod Kluką. Niewiele osób wie, że tam przez wzgórze wiedzie taki nieczynny rurociąg. Od lat w tym miejsce jeden pan zorganizował sobie niemal mieszkanie – mówi Adam Koszutowski z MOPR.

POTRZEBNE WSPARCIE PSYCHOLOGICZNE

Wypełnienie ankiety bezdomnego trwało zwykle około dziesięciu minut. Pomagali wolontariusze. – Większości z tych osób brakuje wiary w siebie. Nie mają złudzeń, że bezdomność to stan z jakiego mają niewielkie szanse wyjścia. Pomoc im na pewno powinna się zacząć od wsparcia psychologicznego – mówi wolontariuszka i ratownik medyczny Żaklina Żak.

ŻYJĘ OD ZIMY DO ZIMY

Pan Marek nie ma dachu nad głową od szesnastu lat. Mieszka w schronisku imienia brata Alberta przy ulicy Leśnej w Słupsku. – Chorowałem, potem nie miałem gdzie się podziać. Pojawił się alkohol i tak się to potoczyło. Teraz nie piję, ale żyję tak od zimy do zimy. Mam świadczenia socjalne, w sumie jakieś 600 złotych miesięcznie. Czasami brakuje na leki. Gdyby nie to miejsce byłoby ciężko.

GDAŃSK TEŻ LICZY

11 grudnia ciąg dalszy akcji. W późnych godzinach wieczornych i nocnych rozpocznie się liczenie osób bezdomnych przebywających w miejscach niemieszkalnych, czyli na dworcach, bocznicach kolejowych, w parkach, lasach, kanałach, zsypach, klatkach schodowych oraz w domkach i altankach działkowych, a także zrujnowanych pustostanach.

W gdańskiej akcji udział weźmie sto osób z rożnych instytucji. Pomogą im Piotr Grzelak i Piotr Kowalczuk, zastępcy prezydenta Gdańska.

Przemysław Woś/Anna Michałowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj