Co robi psycholog muzyki? Przyspiesza nasz krok w sklepie [WYWIAD]

– Niektórzy chodzą na spektakle Warlikowskiego, inni czytają Tischnera, a jeszcze inni elektryzują się tym, co akurat palnęła Doda. Podobnie jest z naszymi wyborami muzycznymi. Ktoś „jeździ” na gaz, ktoś inny na „biopaliwo”, mówił Dr Rafał Lawendowski, specjalista z dziedziny psychologii muzyki. Anna Polcyn: Co to jest psychologia muzyki?

Rafał Lawendowski: W wielkim przybliżeniu to dyscyplina, w ramach której za pomocą wiedzy z różnych dziedzin próbujemy opisywać, wyjaśniać i przewidywać relacje, jakie zachodzą między człowiekiem a muzyką. Myśląc o człowieku bierzemy pod uwagę nie tylko jego zachowania związane z tworzeniem i odbiorem muzyki, ale także procesy umysłowe, czy też reakcje neurobiologiczne. Innymi słowy nasz muzyczny mózg.

Czy do psychologa muzyki możemy przyjść na terapię?

– Raczej nie spotka Pani gabinetów z szyldem: psycholog muzyki oraz informacją o godzinach przyjmowania pacjentów. No może z wyjątkiem gabinetów, w których odbywają się sesje muzykoterapeutyczne. Natomiast pośrednio zdecydowanie tak.

Pośrednio?

– Celem psychologii muzyki jest poznanie i budowanie lepszej jakości życia. Muzyka stwarza możliwość sensownego działania, daje poczucie przynależności i wspólnoty. Jej doświadczenie nadaje życiu poczucie spójności. Muzyka uczy wyrafinowanego gustu, wrażliwości, wielowymiarowego patrzenia na świat i siebie samego, a tym samym wyzwala ze stereotypów. Ostatnio przeprowadzone przeze mnie badania wskazują, że wśród muzyków obserwujemy wyższy poziom zdolności do trafnej analizy samego siebie.

Skąd się to u nich bierze?

– Jest to prawdopodobnie wynikiem długoletnich analiz własnego działania w kontekście kształcenia muzycznego. Muzyka jest pomostem także do lepszego zrozumienia drugiego człowieka. Próbując to wszystko badać i upowszechniając wyniki czyż nie zbliżamy się swoimi pracami badawczymi do działań terapeutów?

W codziennym życiu psychologia muzyki się może do czegoś przydać?

– Stwierdzenie, że życie człowieka wtopione jest w pejzaż dźwiękowy pewnie pachnie banałem. Muzyka towarzyszy nam w czasie codziennych czynności i gdy świętujemy. Staje się nieuświadomionym elementem naszego życia, ale także przedmiotem świadomej, intelektualnej refleksji. O ile kilka wieków temu jej rola była przypisana dużo silniej wartościom artystycznym, o tyle we współczesnym świecie niesie ze sobą inne znaczenia i walory.

Jakie?

– Muzyka może sprzyjać lub utrudniać wykonywanie różnych czynności, a tym samym kształtować samopoczucie psychiczne, zdrowie i zachowanie. Wiedzę z zakresu psychologii muzyki wykorzystują specjaliści od marketingu i reklamy.

Do czego?

– Czasami zajmujemy się problemem, jak zastosować muzykę, aby przyspieszyła Pani kroku w supermarkecie w czasie przedświątecznych zakupów.

Jaka muzyka działa na klientów?

– Właścicielom sklepów może zależeć np. na tym, aby umilić klientom oczekiwanie w kolejce i tym samym skrócić ich subiektywne poczucie czasu. Dlatego też próbuje się odciąć klientów od monitorowania upływu czasu, a tym samym ograniczyć dopływ informacji z nim związanych. Emituje się zatem muzykę np. dobrze znaną, która nie pozostawia po sobie większej ilości śladów pamięciowych. W konsekwencji czas pobytu może wydawać się klientom krótszy, a to pociąga za sobą dalsze pozostawanie w przestrzeni handlowej, co z kolei jest połączone z zyskiem sklepu.

Tempo takiej muzyki jest również ważne?

– Badania z zakresu psychologii muzyki dotyczą także relacji między tempem muzyki a szybkością, z jaką ludzie chodzą po przestrzeni sklepu, wielkością zamówienia w restauracjach „fast-foodowych”, czy też szybkością ich spożywania. Ludzie formułują też opinie o poszczególnych produktach lub sklepach na podstawie rodzaju muzyki, która jest tam prezentowana. Tym samym muzyka może przyczynić się do zmiany postaw poznawczych i emocjonalnych potencjalnego konsumenta i wywołać odpowiednie reakcje, zazwyczaj w sposób nieświadomy dla odbiorcy.

Czy przez to, że w sklepach słychać piosenki świąteczne niekiedy z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, to przed Bożym Narodzeniem znika atmosfera świąteczna? Mamy dość bożonarodzeniowej otoczki?

– Kilkunastokrotne wyemitowanie w ciągu doby nawet najbardziej lubianego utworu na falach radia lub przestrzeni komercyjnej jest „zabójcze” dla samego utworu i naszych upodobań. W najnowszej książce poruszamy wraz z autorami problem makdonalizacji doświadczenia słuchowego. Za sprawą rozwoju technologicznego muzyka stała się obecna właściwie na każdym kroku. Często jako muzyka tła, jako narzucona słuchaczowi „tapeta akustyczna”.

Pomyślmy także o sprzedawcach galerii handlowych, sklepów wielkopowierzchniowych, którzy to dzień w dzień od listopada muszą tej tapety wysłuchiwać. Każda, nawet najpiękniejsza melodia stanie się hałasem. Witold Lutoslawski, który był rzecznikiem uregulowań prawnych w zakresie ochrony prawa człowieka do ciszy, zwracał uwagę, na nasze zobojętnienie na muzykę. W dalszej kolejności wymieniał bardziej radykalną konsekwencję, czyli „dźwiękowstręt”.

Czyli kolędy z reguły będą nam kojarzyły się negatywnie, a nie ze świąteczną atmosferą?

– Z drugiej strony wspólne śpiewanie kolęd może być bardzo ważnym doświadczeniem społecznym. Czekamy więc na ten niezwykły czas. Zapowiada on ważne wydarzenia m.in. w wymiarze duchowym. Niebawem w Filharmonii Bałtyckiej będziemy mieli okazję wziąć udział w specjalnym koncercie kolędowym w wykonaniu Zbigniewa Preisnera i jego przyjaciół. Myślę, że to może być świetna okazja do tego, aby przypomnieć sobie, jak wielka siła emocjonalna i duchowa, liryzm i łagodność potrafią tkwić w tak subtelnej formie muzycznej, jaką jest kolęda.

Czym jeszcze zajmują się psychologowie muzyki?

– Opracowujemy też muzykę dla potrzeb filmu, aby z kolei wywołała dreszcze na ciele widza. Czasami zaś chodzi o to, aby pomóc opisać i wyjaśnić, jaki rodzaj muzyki może ułatwić redaktorowi przygotowywanie scenariusza programu radiowego, muzykoterapeucie pomóc nawiązać kontakt z autystycznym dzieckiem, a pracodawcy utrzymać odpowiednie tempo lub morale pracy poszczególnych pracowników.

Jaka muzyka sprawdza się w muzykoterapii?

– Proces muzykoterapii jest bardziej skuteczny, jeśli muzyka dobrana jest indywidualnie, a nie narzucana przez terapeutę. W praktyce bywa jednak różnie. W muzykoterapii dominuje muzyka klasyczna. Jednak nie każdy za nią przepada. Wiele złego w tej kwestii zdziałał tzw. efekt Mozarta, który zakłada, że każda muzyka poważna jest remedium na wszelkie dolegliwości psychosomatyczne. Niestety efekt ten jest legendą miejską. Czasami ważniejsze staje się to jak wykorzystamy muzykę w procesie leczenia, a mniej znaczące jest, po jaki gatunek sięgniemy. Należy pamiętać, że muzyka jest formą języka, którym komunikujemy się z innymi.

Czy po zapoznaniu się z tym czego słucha inna osoba, możemy o niej dużo powiedzieć?

– Fryderykowi Nietsche przypisuje się powiedzenie, że „Z trzech anegdot można stworzyć obraz człowieka”. Z kolei Marek Niedźwiecki stwierdził, że odpowiedź na pytanie: „Czego słuchasz?”, mówi nam praktycznie wszystko o człowieku. W takiej prostej formule i dosłownie to niestety nie działa. A chcielibyśmy przecież dostawać od specjalistów wytyczne, scenariusze w drodze na skróty do wnętrza innego człowieka lub samego siebie.

Każdy z nas lubi inną muzykę. Co to o nas mówi?

– Wybierając i ujawniając ją publicznie w wielu sytuacjach pośrednio wyrażamy to, kim jesteśmy. Charakterystyka muzyki, z którą się silnie identyfikujemy pokrywa się z naszymi cechami psychologicznymi.

Na przykład?

– Badania pokazują, że ekstrawertycy preferują muzykę charakteryzującą się równowagą w dynamice, przewidywalnością następstw dźwiękowych, dającą poczucie pewności. Sięgają tym samym np. po Händla lub Verdiego. Z racji dużego zapotrzebowania na stymulację ekstrawertyków możemy ich spotkać na koncercie rockowym, który ponadto będzie świetnym miejscem spotkania innych ludzi.

A introwertycy?

– Oni przyjmują bardziej intelektualne stanowisko, ukazując jednocześnie krytyczne i „zimne” nastawienie w stosunku do brzmienia. Wielokrotnie sięgają po muzykę romantyczną, mistyczną po to, aby móc uciec od rzeczywistości, zanurzyć się w świat wyobraźni i fantazji.

Kto chętnie słucha muzyki popularnej?

– Moje badania pokazują, że są to na ogół osoby świadome i stosujące się do panujących norm. Osoby żywiołowe sięgają z kolei po muzykę opartą na silnie zaznaczonych elementach rytmicznych.

Czemu tak się dzieje?

– Zakładam, że czasami może chodzić o poczucie spójność (ja i muzyka to jedność), utrzymanie optymalnego pobudzenia organizmu, lub też zachowanie spójności tożsamości: opisuję siebie jako wrażliwca, szukam więc muzyki, która skłania do refleksji. Takie zależności są tym bardziej prawdopodobne im człowiek jest starszy, co pokazały badania z udziałem słuchaczy trójmiejskich uniwersytetów trzeciego wieku.

Muzyka popularna jest coraz prostsza, artyści epatują częściej nagością niż talentem…

– Pop od zawsze generował podobne pytania i wątpliwości. Niepokoił umasowieniem gustów, znieczulaniem wrażliwości estetycznej. Pamiętajmy jednak, że w długim ogonie wyborów kulturalnych istnieją nisze, alternatywne wobec kultury popularnej. Niektórzy chodzą na spektakle Warlikowskiego, inni czytają Tischnera, a jeszcze inni elektryzują się tym, co akurat palnęła Doda. Podobnie jest z naszymi wyborami muzycznymi. Ktoś odnajduje się w tanecznej playliście radia x, ktoś inny przeżywa silne emocje w kontakcie z dorobkiem grupy Sun O))). Mechanizm jest mniej więcej ten sam, każdy z nas szuka swoistego „paliwa”. Ktoś „jeździ” na gaz, ktoś inny na „biopaliwo”.

Czy nasze muzyczne wybory nie stają się zbyt prymitywne?

– Żyjemy w kulturze intensywności, manii wielkości. Wszystko jest XL, w mega promocji, z dodatkowym wzmacniaczem. Do sal koncertowych przyjeżdża od razu trzech tenorów. Potrzebujemy coraz mocniejszych bodźców, szybko się nudzimy, jesteśmy wielozadaniowi, ale tym samym przesyceni. Stąd być może bierze się ta tendencja.

Słuchamy tekstów piosenek?

– Badanie mówią same za siebie. Jest coraz mniej miejsca dla mądrego tekstu Agnieszki Osieckiej lub Boba Dylana. Mniej niż połowa słuchaczy skupia się na tekście piosenki. Coraz więcej jest cekinów, pawich piór i wokalistek na łyżwach. Intensywność muzyki Napalm Death została zastąpiona zupełnie innym rodzajem pułapki skali, presji szybkości. Na antypodach tego zjawiska znajduje się jednak np. Damien Rice, w który w podartym podkoszulku i jedynie z gitarą w ręku mam wrażenie krzyczy ze sceny: „Mój świat jest zupełnie inny”. Zaprośmy go może do Gdańska?

Myśli Pan, że da się odwrócić to zjawisko? Czy powrócimy do ambitniejszej muzyki albo chociaż słuchania tekstów?

– Badania wskazują, że w czasie zbliżających się świąt najczęściej pozostawianym pod choinką prezentem w naszym kraju będzie książka. Myśli Pani, że w związku z tym czytelnictwo w Polsce wzrośnie w przyszłym roku lawinowo? Bardziej ambitna muzyka wymaga refleksji. A my jesteśmy coraz bardziej znudzeni. Coraz częściej świat znamy z wyszukiwarki internetowej, a znajomości mają charakter smsowy. Dlaczegóż by zatem mielibyśmy nagle w stosunku do muzyki być inni?

Dlatego też jeżeli już sięgamy po album lub kupujemy go w prezencie, to często sięgamy po kompilację. To taka nasza chęć szybkiego zapoznania się z trendami?

– Być może. Z drugiej strony nie należy tego typu wydawnictw muzycznych demonizować. W nauce także mamy artykuły o charakterze przeglądowym czy też przekrojowym. Wracając do albumów – pozwalają one zapoznać się ze złożonością jakiegoś nurtu muzycznego, ukazują spektrum wykonawców związanych z jakimś zjawiskiem czy też wytwórnią. Dobrym przykładem może być choćby niedawno wydana płyta promująca trójmiejskich muzyków „Nowe idzie od morza”. Wiele płyt tego typu staje się ponadczasowymi, „kultowymi”, czego dowodem są choćby popularne ścieżki dźwiękowe ze znanych i lubianych filmów.

Komu psychologowie muzyki przypatrują się bardziej odbiorcom czy artystom?

– Artyści ze sceny nie tylko obserwują, są także obserwowani. Podczas koncertu naprzeciw siebie stają osobliwe i wydawałoby się odrębne byty. Artysta w niesamowitej koncentracji i pasji odtwarza z pamięci kilometry nut partytury, realizuje skomplikowane techniki wykonawcze i czynności ustalone na próbach. Czujnie reaguje na grę, nastrój i pomyłki partnerów, ujawniając przy tym cechy swojej osobowości. Jako psychologowie muzyki próbujemy zbadać jego stosunek do utworu, publiczności, innych wykonawców, samego występu. Także towarzyszące temu strategie wykonawcze, czy też procesy emocjonalne.

Odbiorcy wpływają na wykonawcę?

– Kiedyś przeczytałem napis umieszczony na murze: warunkiem odbioru sztuki jest posiadanie mózgu. Już po tym lakonicznym i anonimowym wpisie widzimy, że potrzebna jest druga strona relacji – odbiorca. Przychodząc na koncert słuchacz ma oczekiwania i przekonania na temat wykonawcy, utworu, miejsca występu. Współtworzy atmosferę koncertu, poprzez zachowanie udziela wykonawcy na bieżąco informacji zwrotnych. Interpretacja prezentowana przez wykonawcę pozwala odbiorcy odkryć nowe znaczenia utworu, ale także zrozumieć sens własnych doświadczeń życiowych, przeżyć moment transcendencji. Fani muzyki o tym doskonale wiedzą, my natomiast próbujemy przyłożyć do tego szkiełko i oko.

Pamiętajmy jednak także o samym dziele, które stanowi swoisty język, za pomocą którego wykonawca przekazuje znaczenia i emocje zawarte w utworze przez kompozytora wraz z własną refleksją muzyczną. Odbiorca zaś odkodowując ten przekaz dokonuje interpretacji pod kątem własnej wiedzy, doświadczeń muzycznych i życiowych. W jaki sposób zachodzi ten niesamowity proces transformacji znaczeń pod koncertową sceną lub w zaciszu domowym? Jest to absolutnie fascynujące zagadnienie, które szerzej opisujemy w przygotowywanej na początek 2016 roku książce „Psychologia Muzyki. Między wykonawcą a odbiorcą”.

W Polsce psychologia muzyki jest jeszcze nieznana. Trudno znaleźć specjalistów z tej dziedziny.

– Psychologią muzyki zajmuje się w Polsce zaledwie kilkoro osób. Powodów swoistej ekskluzywności, czy też niszowości szukałbym w charakterystyce polskiej edukacji akademickiej. Brak stosownej specjalizacji, kierunku studiów, a także dwutorowości zainteresowań. Mam tu na myśli fakt, iż wielu reprezentantów psychologii muzyki to jednocześnie wybitni muzycy. Może i do samej muzyki mamy w kraju Chopina stereotypowe, nieco żartobliwe podejście, co martwi edukatorów muzycznych. Poprzez „umasowienie” muzyka staje się dla nas coraz mniej znacząca. Proszę zerknąć na ludzi, których mija Pani w drodze do pracy. Muzyka jest słuchana gdziekolwiek i kiedykolwiek tego chcemy, w dłuższej perspektywie nam powszednieje. Programy kulinarne zmieniają nasze preferencje żywieniowe, ale nie widzę wspólnie muzykujących na ulicach ludzi po epoce „Szansy na sukces”.

Psychologowie muzyki tworzą bardzo małą i co ciekawe, zróżnicowaną pod względem zainteresowań grupę naukowców. Może też dlatego prężnie działamy prowadząc badania i publikując, jeżdżąc po świecie dokształcając się lub prezentując wyniki naszych badań. W ramach ćwiczeń czy seminariów z psychologii muzyki, jakie mają miejsce np. w Instytucie Psychologii UG próbuję popularyzować niniejsze zagadnienia i dzielić się wiedzą.

Domyślam się, że Pan słuchając muzyki odbiera ją już w kategoria naukowych czy jednak może Pan słuchać nie poddając jej analizie?

– Z zaciekawieniem przyglądam się kolegom i koleżankom muzykom czy też muzykologom, którzy cechują się bardzo silnymi nawykami percepcyjnymi. Sir Ernst H. Gombrich, austriacki historyk sztuki powiedział kiedyś, że „Nie ma czegoś takiego jak niepokalana percepcja”. Wspomniane osoby nauczyły się odbierać i rozumieć muzykę w kategoriach technicznych i odbierają ją świadomie, rozważają. Osoby bez wykształcenia muzycznego odbierają ją zazwyczaj na prostszym, emocjonalnym poziomie. Można jednak zadać pytanie: czy aby dostrzec piękno gór muszę się znać na geologii? Być może w całym kontakcie ze sztuką chodzi o wywołanie wrażenia estetycznego, gdzie odbiorca zmienia się pod jego wpływem, ale odbiorca ma także zwrotnie wpływ na samo dzieło. Prywatnie jest mi niezwykle blisko do takiej perspektywy odbioru muzyki.

Dr Rafał Lawendowski jest adiunktem w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Gdańskiego. Stopień doktora uzyskał w Instytucie Psychologii UG w 2009, gdzie z wyróżnieniem obronił pracę doktorską „Osobowościowe uwarunkowania preferencji muzycznych w zależności do wieku”. W 2013 roku został odznaczony Medalem Komisji Edukacji Narodowej za wybitne osiągnięcia dydaktyczne. Jest współorganizatorem i uczestnikiem licznych konferencji krajowych i zagranicznych. Wyniki swoich badań prezentował między innymi w Wielkiej Brytanii, Francji, Finlandii, Chinach, Korei Południowej oraz Ukrainie. Wykładał na Yeni Yüzyıl Üniversitesi w Stambule. Aktualnie współpracuje naukowo z Zakładem Psychologii Muzyki przy Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie.
Zainteresowania naukowe skupia wokół zagadnień związanych z psychologią muzyki. Problematyka jego badań dotyczy m.in. społecznej psychologii muzyki, percepcji muzyki, różnorodnych uwarunkowań preferencji muzycznych, a także izomorfizmu zjawisk muzycznych i psychicznych. Jest autorem monografii „Osobowościowe uwarunkowania preferencji muzyki w zależności od wieku” (2011, Kraków, Impuls), pierwszej na polskim rynku wydawniczym pozycji naukowej poświęconej problematyce preferencji muzycznych. Jest także autorem narzędzi badawczych oraz licznych publikacji naukowych w języku polskim i angielskim. Jego najnowszą pracę publikacyjną stanowi współredakcja książki naukowej „Psychologia muzyki. Wybrane konteksty zastosowań” (2014, Gdańsk, Harmonia Universalis). Na początku 2016 roku nakładem Wydawnictwa Harmonia pod jego redakcją ukaże się książka „Psychologia Muzyki. Między wykonawcą a odbiorcą”.

Anna Polcyn

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj