Nie było korupcji podczas wyborów prezydenckich w Słupsku. Doniesienie w tej sprawie złożył Robert Biedroń. Prokuratura umorzyła sprawę.
Rywal Biedronia w wyborach Andrzej Kaczmarczyk nie wyklucza, że pozwie Urząd Miejski w Słupsku, bo przez śledztwo, jak twierdzi, sporo stracił.
ŚLEDCZY NIE ZNALEŹLI DOWODÓW
Chodziło o zdarzenie z 2014 roku. Dwójka biznesmenów z Kielc wpłaciła na fundusz wyborczy byłego wiceprezydenta Andrzeja Kaczmarczyka 50 tysięcy złotych. W zamian, po wyborach miał się zmienić plan zagospodarowania przestrzennego działki, która należała do spółki, dla której pracowali biznesmeni. Śledczy jednak nie znaleźli dowodów na związek darowizny z działaniami ratusza.
– W toku śledztwa nie zebrano dowodów, aby korzyść majątkowa otrzymana przez Andrzeja K. od przedstawicieli spółki, miała związek z pełnieniem przez niego funkcji wiceprezydenta miasta Słupska. Przede wszystkim ustalono, że pracownicy Urzędu Miasta w Słupsku nie podjęli jakichkolwiek czynności ukierunkowanych na zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, w zakresie, który mógłby być korzystny dla spółki E. – poinformował rzecznik Prokuratury Regionalnej w Gdańsku Mariusz Marciniak.
Prokurator uznał, że w przedmiotowej sprawie brak jest dowodów pozwalających na poczynienie niebudzących wątpliwości ustaleń, o wręczeniu i przyjęciu korzyści majątkowej, w związku z pełnieniem przez Andrzeja K. funkcji wiceprezydenta Miasta Słupska. Z tego powodu śledztwo umorzono – dodał Marciniak.
KACZMARCZYK: OD ROKU NIE MOGĘ ZNALEŹĆ PRACY
Były wiceprezydent, a wtedy również kandydat na prezydenta Słupska Andrzej Kaczmarczyk mówi, że przez śledztwo prokuratury i doniesienie Biedronia od roku nie może znaleźć stałej pracy. – Startowałem w wielu konkursach w różnych urzędach. Mam ogromne doświadczenie. Przez lata byłem sekretarzem miasta, potem wiceprezydentem. Nikt mi tego w oczy nie powiedział, ale poza protokołem rozmowa wyglądała tak: „Proszę pozałatwiać swoje sprawy z prokuratorem, bo w innym przypadku nie możemy pana zatrudnić” – mówi.
Jak wyjaśnia, to wykluczało go z walki o jakiekolwiek stanowisko. – Ja nawet nie byłem podejrzanym w żadnej sprawie. To były śledztwa ogólne, gdzie byłem przesłuchiwany jako świadek. Było na mnie odium jakiejś odpowiedzialności, taka opinia miała krążyć.
„DONIESIENIE MIAŁO OGROMNY WPŁYW NA MOJE ŻYCIE”
Kaczmarczyk mówi, że doniesienie miało ogromny wpływ na moje życie. – Nie mam stałej pracy od roku, żyję z prac dorywczych. Mam nadzieję, że ta informacja o umorzeniu śledztwa pozwoli mi żyć normalnie i znaleźć stałą pracę – dodaje. Kaczmarczyk podkreśla, że skonsultuje sprawę z prawnikami i nie wyklucza, że pozwie ratusz i Biedronia o zniesławienie i utratę dochodów w związku z trudnościami ze znalezieniem pracy. Decyzja prokuratury o umorzeniu śledztwa jest prawomocna.
Przemysław Woś/mar