51 kutrów rybackich z Gdańska, Górek Zachodnich, Łeby, Władysławowa, Helu i Jastarni wzięło udział w akcji protestacyjnej na wodach Zatoki Gdańskiej. Rybacy chcieli w ten sposób wyrazić sprzeciw wobec planów Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.
Resort przygotowuje nowelizację rozporządzenia dotyczącego szczegółowych warunków wykonywania rybołówstwa. W dokumencie są zapisy, których wejście w życie poskutkuje zamknięciem łowisk na Zatoce Gdańskiej dla kutrów dłuższych niż 12 metrów i w odległości 6 mil morskich od brzegu.
GWÓŹDŹ DO TRUMNY
Organizatorzy akcji protestacyjnej – Zrzeszenie Rybaków Morskich z Władysławowa, Organizacja Producentów „Władysławowo” oraz Pomorska Organizacja Producentów „Arka” uważają, że takie przepisy zniszczą rybołówstwo zatokowe. – To gwóźdź do trumny dla naszego rybołówstwa – mówiła reporterowi Radia Gdańsk armator z Helu Edyta Koreńczuk. – Zwiększenie rejonów pływania dla mniejszych jednostek nie wydaje mi się dobrym pomysłem. Poławiały one tutaj od dziesięcioleci, jeszcze za dziada, pradziada – tłumaczyła.
UDAŁO SIĘ ZWRÓCIĆ UWAGĘ
Zadowolenia z przebiegu protestu nie kryje Ryszard Groenwald – armator z Helu i prezes spółki Koga Maris, która posiada kilka kutrów oraz własną przetwórnię. Zastrzega jednak, że nie wiadomo jakie będą efekty protestu na Zatoce Gdańskiej. – Nie jest sztuką jedną decyzją zamknąć Zatokę Gdańską i zniszczyć dorobek wielu pokoleń rybaków, dlatego musieliśmy zwrócić na siebie uwagę i chyba się to udało. Będziemy pilnować tej sprawy, bo zbyt wiele jest do stracenia – mówił Groenwald.
Podczas wtorkowego protestu rybacy nie blokowali portów, ale nie wykluczają takich działań w przyszłości.
Piotr Lessnau/mar