To był nieszczęśliwy wypadek – prokuratura rejonowa w Bytowie umorzyła śledztwo w sprawie śmiertelnego upadku z windy w Domu Pomocy Społecznej w Parchowie. Do tragedii doszło w połowie grudnia ubiegłego roku.
Podopieczna ośrodka po śniadaniu szła na zajęcia rehabilitacyjne. Wsiadła do windy, która zatrzymała się pomiędzy pierwszym piętrem, a parterem.
KOBIETA ZGINĘŁA NA MIEJSCU
Z ustaleń śledztwa wynika, że 42-latka otworzyła wewnętrzne i zewnętrzne drzwi dźwigu windy. Kabina zatrzymała się między piętrami w taki sposób, że szczelina pomiędzy podłogą windy, a krawędzią otworu wyjściowego miała prawie metr. Do podłogi na parterze klatki schodowej było 175 centymetrów.
42-letnia podopieczna placówki próbowała samodzielnie wydostać się z windy. Zrobiła to tak niefortunnie, że wpadła do szybu windy i zginęła na miejscu. Szyb nie kończył się na parterze, ale w piwnicy gdzie mieściło się dodatkowe głębokie pomieszczenie techniczne do naprawy dźwigu. W efekcie upadek nastąpił z około pięciu metrów.
POSTANOWIŁA WYJŚĆ SAMODZIELNIE
– Zamiast poczekać na odblokowanie windy Dorota W. próbowała sama wyjść i niestety skończyło się to tragicznie. Zatrzymanie windy między piętrami było prawdopodobnie wynikiem chwilowego spadku napięcia. Nikt nie zawinił – powiedział prokurator rejonowy w Bytowie Ryszard Krzemianowski.
Opinię w tej sprawie wydał warszawski Urząd Nadzoru Technicznego. Nie wiadomo co spowodowało zanik napięcia i zatrzymania się windy między piętrami. Spadek zasilania musiał jednak być na tyle krótki, że nie odnotowały tego żadne urządzenia kontrolne.
Decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna. 42-letnia Dorota W. przebywała w ośrodku w Parchowie od wielu lat.
Przemysław Woś/amo