Przedstawiciel Ministerstwa Gospodarki Morskiej rozmawiał w środę z protestującymi w Ustce rybakami. Armatorzy domagali się wprowadzania zakazu połowów przemysłowych.
W ich opinii powoduje to wytrzebienie ryb w Bałtyku i słabą kondycję dorszy i łososi, które są głównym źródłem utrzymania naszych armatorów. Około stu rybaków wzięło udział w pikiecie w porcie w Ustce.
RYBA JEST ZA CHUDA
– Wczoraj byłem w morzu. Jestem rybakiem łódkowym. Przywiozłem parę kilo chudego dorsza. Ciężko taką rybę sprzedać. Jesteśmy z Jarosławca, mamy mały limit – 8 ton na cały rok. Jak z tego wyżyć jak dorsz ma trzysta gramów? Nie lubię o tym mówić, bo pracuję 25 lat w rybołówstwie i krew mnie zalewa. Tak źle jeszcze nie było – mówi jeden z rybaków.
Rybacy uważają, że tylko całkowity zakaz połowów paszowych może uratować sytuację. – Nie możemy pozwolić by tak zniszczono małe morze. jakim jest Bałtyk, tak jak zrujnowano Morze Śródziemne. To jest rabunkowa gospodarka – mówi Stanisław Godek, współorganizator protestu rybaków.
Armatorzy domagają się wprowadzenia zakazu połowów, wprowadzenia programów osłonowych dla rybaków za postój w portach i zakaz połowów. Chcą też, by wymiar ochronny dorszy został podniesiony do 40 centymetrów długości. – Jak zrobić filet z takiej chudziny? Kto będzie łowił takie ryby? Nikt nie chce kupować takiego towaru, a my musimy utrzymać załogi, kuter, opłacić ZUS, ubezpieczenie i z czegoś żyć – mówili rybacy.
DECYZJA MUSI ZAPAŚĆ W BRUKSELI
– Nie sądzę, by wprowadzenie całkowitego zakazu połowów paszowych na Bałtyku było możliwe. To jest decyzja, która musi zapaść w Brukseli. Myślę, że możemy wynegocjować jakieś ograniczenia takiej działalności. Co do rekompensat – taki system będzie wprowadzony i już działa w części floty, ale musimy udowodnić w Brukseli, że stan zasobów ryb uniemożliwia ekonomicznie działalność – mówi Janusz Wrona, dyrektor departamentu rybołówstwa w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.
Rybacy domagali się też ograniczenia populacji fok oraz kormorana czarnego, które ich zdaniem również negatywnie wpływają na zasób ryb. – Myślę, że możemy pomyśleć o jakimś limicie tych zwierząt, bo dziś są pod całkowitą ochroną. To jest jednak również kwestia, którą musimy uzgodnić na poziomie Komisji Europejskiej – dodaje dyrektor Wrona.
Rybacy mówią, że mają dość czekania. – Jeśli sytuacja się nie zmieni, pojedziemy protestować do Brukseli. Na razie minister Gróbarczyk ma nasz kredyt zaufania – mówią.
Przemysław Woś/mar