Agencja Piotra W. przyjmowała opłaty za prąd i telewizję, klientów kusiła niską prowizją. Mężczyzna zniknął, sąd, by wezwać wszystkich świadków i pokrzywdzonych, zamieścił ogłoszenia w prasie. Od oszustwa minęło dziesięć lat. Wyłudzono ćwierć milionów złotych. W sądzie stawiło się tylko dwóch pokrzywdzonych.
– Płaciłem rachunki, najpierw małe kwoty, i przelewy dochodziły. Potem zapłaciliśmy większe i w końcu się okazało, że pieniądze nie dotarły. Pojechałem na miejsce i się okazało, że punkt na ulicy Kołłątaja w Słupsku jest już zamknięty. Straciłem prawie 15 tysięcy, do dziś pieniędzy nie odzyskałem. O sprawie dowiedziałem się później z mediów. Nie ma chyba szans na to, że ktoś nam pieniądze zwróci. Nigdy więcej nie korzystałem z usług takich punktów – mówił jeden z nich.
DUŻO KLIENTÓW Z PRETENSJAMI
Firma Piotra W. działała w Słupsku, Ustce i Darłowie w latach 2005-2006.
– Pracowałam tam trzy miesiące, w końcówce działalności tej firmy. Przeszłam szkolenie, później przyjmowałam wpłaty od ludzi. Nigdy nie widziałam na oczy Piotra W. Ktoś inny przyjmował mnie do pracy, zresztą nigdy nie miałam tam spisanej umowy o pracę. Wszystko było na słowo. Potem zaczęli przychodzić ludzie i pytać gdzie są ich pieniądze. Bardzo to odchorowałam, bo klientów z pretensjami było dużo. Zanosiłam też klucze z tego zamkniętego punktu na Kołłątaja w Słupsku na policję. Nie mam z i nie chcę mieć z tą firmą nic wspólnego – opowiadała przed sądem była pracownica Multikasy.
ZNIKNIĘCIE PIOTRA W.
Piotr W. został zatrzymany dziesięć lat temu przez policję. Wtedy przyznał się do wyłudzenia pieniędzy. Wpłacił poręczenie majątkowe, miał być pod dozorem policji, ale uciekł.
– Nie mam kontaktu z oskarżonym, sprawę prowadzę z urzędu – mówi obrońca Piotra W. mecenas Krystian Koprowski. Piotr W. żadnemu z poszkodowanych nie zwrócił pieniędzy. Sąd rejonowy w Słupsku odroczył rozprawę do 18 maja.
Przemysław Woś/mili