Słupsk jako pierwsze miasto w Polsce podpisało Kartę Różnorodności. To deklaracja, która zobowiązuje do równego traktowania wszystkich pracowników oraz podejmowania działań na rzecz tworzenia i promocji różnorodności.
Radni Prawa i Sprawiedliwości zarzucają prezydentowi Robertowi Biedroniowi, że deklarację podpisał nie pytając rady miasta o opinię.
NAJWIĘKSZY PRACODAWCA W SŁUPSKU
Biedroń odpiera zarzuty radnych mówiąc, że nie musiał niczego konsultować. – Jestem pracodawcą jako prezydent dla ponad czterech tysięcy osób. To czyni mnie największym pracodawcą w Słupsku. Mam obowiązek dbać, by nie było mobbingu i nierównego traktowania. Nie ma potrzeby konsultowania tego dokumentu – mówi prezydent Słupska.
„PIĘKNE SŁOWA, BRAK CZYNÓW”
Radni PiS zarzucają Biedroniowi hipokryzję. – Nie traktuje równo kobiet pracujących dla samorządu, ale usta ma pełne pięknych deklaracji – mówi radny Tadeusz Bobrowski. – Pan prezydent wypłaca osobom z personelu pomocniczego w szkołach najniższą krajową. Powinien doliczać dodatki stażowe, wysługę lat i tym podobne. Nie robi tego, tylko obiecuje, a jest prezydentem półtora roku. Tak wygląda to równouprawnienie. To jest wyłącznie PR pana prezydenta. Jak zwykle piękne słowa, a rzeczywistość jaka jest, sami widzimy.
Robert Biedroń podpisał Kartę Różnorodności.
Zdaniem radnych prezydent nie miał prawa podpisywać Karty Różnorodności, bo nie miał upoważnienia rady miasta. – Uchwała była niezbędna, to samowola prezydenta. Robert Biedroń zapomniał kto stanowi prawo. To rada miasta, a prezydent jest organem wykonawczym – dodaje radny Bobrowski. Karta Różnorodności powstała we Francji w roku 2004. Obowiązuje w kilkunastu krajach Europy.
Przemysław Woś/mili