Zaopiekowała się znalezionym psem. Okazało się, że należał do policjantki. No i jest awantura

Czy policjantka z Gdyni przekroczyła swoje uprawnienia? Sprawdzą to śledczy, bo doniesienie złożyła jedna z mieszkanek Gdańska. A poszło o psa, przywiązanego do drzewa na Jaśkowej Dolinie, którego znalazła kobieta.

Historia zaczęła się w sierpniu ubiegłego roku. Pani Elżbieta znalazła wychudzonego i zaniedbanego psa. Jak twierdzi, wyglądało na to, że ktoś porzucił go w lesie i przywiązał do drzewa.

WYLECZYŁA ZWIERZĘ I ZAOPIEKOWAŁA SIĘ NIM

Zabrała czworonoga do weterynarza, sprawdziła, że czip jest nieaktywny, więc wyleczyła zwierzę i postanowiła się nim zaopiekować. Niedawno w jej zakładzie pracy zjawiła się kobieta, która twierdziła, że pies jest jej. Sprawa nabrała zupełnie innego obrotu – mówi pani Elżbieta.

SZARPAŁA SIĘ I KRZYCZAŁA, ŻE KŁAMIĘ

– Ta pani wtargnęła, rzuciła torbę na ladę, wyciągnęła blachę policyjną i wyszarpała mi psa. Szarpałyśmy się w bramie mariackiej, popchnęła mnie, uderzyłam się o róg lady. Po prostu naskoczyła na mnie, napadła. Krzyczała, że jestem złodziejką i kłamczynią – opowiada kobieta.

Przerażona pani Elżbieta poszła na policję i złożyła skargę na funkcjonariuszkę. Ta nie pozostała dłużna i złożyła zawiadomienie o przywłaszczeniu psa. – Tę sprawę prowadzi komisariat policji przy Piwnej – wyjaśnia podkomisarz Aleksandra Siewert. – Policjanci prowadzą sprawę o wykroczenie wyjaśniając wszystkie okoliczności tego postępowania w związku ze zgłoszeniem. Do chwili obecnej nikt nie usłyszał zarzutów.

CZIP PRAWDĘ POWIE?

Policjanci, którzy zajmują się sprawą ustalili, że pies ma czipa, z którego wynika, że jego właścicielką jest wspomniana wcześniej policjantka. Skargą pani Elżbiety zajmuje się Komendant Miejski Policji w Gdyni, bo funkcjonariuszka pracuje w jednym z komisariatów w mieście.

Grzegorz Armatowski/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj