Quady rozjeżdżają lasy w okolicach Słupska. „Potrafią być agresywni” [HISTORIA SŁUCHACZA]

Kierowcy jeżdżą leśnymi trasami z dużą prędkością, nie zważając na rowerzystów i pieszych. Jak pokazuje historia naszego słuchacza, potrafią też być agresywni.
Ireneusz Wojtkiewicz, pasjonat turystyki rowerowej opowiedział reporterowi Radia Gdańsk, jak kilka dni temu grupa quadów pędziła leśną drogą pomiędzy Krępą Słupską a Lubuniem, obsypując rowerzystów i turystów piaskiem i kamieniami spod kół.

– Pędzili pomiędzy jadącymi rowerzystami zupełnie na nich nie zważając – opowiadał Ireneusz Wojtkiewicz. – Ludzie zjeżdżali z trasy rowerowej na pobocza, bo byli obsypywani piachem i żwirem.

NIE ZWRACALI NA NIC UWAGI

– Miałem wrażenie, że mijając kogoś, specjalnie dodawali gazu zrywając nawierzchnię – przyznał Ireneusz Wojtkiewicz. – Grupa zatrzymała się na rozwidleniu dróg pomiędzy Krępą, Lubuniem a Łosinem. Dojechałem tam i zwróciłem im uwagę, że zachowują się niebezpiecznie, że nikt nie ma ochoty być obsypywany piachem i ludzie przed nimi muszą uciekać z drogi. Wtedy jeden z nich zatoczył koło quadem blisko mojego roweru, obsypując mnie piachem. Był agresywny. Wyjąłem telefon i powiedziałem, że dzwonię na policję. Odpalili silniki, aby zagłuszyć moją rozmowę z policją. Po chwili rozjechali się w kilku kierunkach. Są bardzo nieodpowiedzialni. Widziałem jak przejeżdżali quadami po mostku na rzece Glaźnej. To przeprawy tylko dla rowerów i pieszych. Najwyraźniej nic ich to nie obchodzi – dodał Ireneusz Wojtkiewicz.

SĄ BEZKARNI?

Rowerzysta zrobił zdjęcia grupy jeżdżącej quadami, ale wszyscy kierowcy mieli kaski na głowach, a pojazdy nie miały numerów rejestracyjnych. – Są bezkarni – mówił Ireneusz Wojtkiewicz.

Leśnicy przyznają, że motory i quady to prawdziwa plaga na Pomorzu. Nadleśniczy z Leśnego Dworu Grzegorz Goliszek mówi, że trudno jest zatrzymać osobę jeżdżącą po lesie quadem czy motorem. – To ryzykowne, bo to szybkie maszyny i takie zatrzymanie jest groźne zarówno dla nas jak i dla uciekającego. Może dojść do wypadku. Powiem tak, 90 procent użytkowników tych pojazdów zachowuje się przyzwoicie. Nie wjeżdżają tam gdzie nie wolno, nie niszczą lasu. Niestety, najczęściej jest tak, że kilka osób jest w stanie zepsuć opinię całemu środowisku. Zniszczenia potrafią być spore i dość kosztowne w usunięciu. W tym roku nikogo nie zatrzymaliśmy, w ubiegłym kilka osób. Kara to mandat w wysokości pięciuset złotych – dodał nadleśniczy.

Przemysław Woś/ ap
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj