5 milionów złotych strat po pożarze w Słupsku. Biegły nie wykluczył zaprószenia ognia w fabryce maszyn rolniczych Famarol – ustalił nieoficjalnie reporter Radia Gdańsk. Sprawę nadal badają policja i prokuratura. Do ogromnego pożaru doszło w maju. Wtedy straty oszacowano na niespełna dwa miliony złotych. Powołano biegłego, który badał przyczyny powstania pożaru.
– Z tej wstępnej opinii wynika, że ogień pojawił się w miejscu, w którym nie powinien być używany. Chodzi o malarnię. Musimy teraz dokładnie przeanalizować, minuta po minucie, co się tego dnia w tym miejscu wydarzyło i skąd wzięło się zarzewie ognia. Na razie nie chcę mówić o opinii, bo dokument jest analizowany – mówi rzecznik policji w Słupsku komisarz Robert Czerwiński.
DUŻE ROZBIEŻNOŚCI W OCENIE STRAT
Skąd tak duże rozbieżności w ocenie stratach w fabryce maszyn rolniczych. Pierwotnie to były dwa miliony, wyjaśnia policjant.
– Na początku przyjmuje się wartości szacunkowe i wstępne, które są później weryfikowane. W tym przypadku to był bardzo duży pożar zakładu przemysłowego. Płonęła część produkcyjna, stąd taka wysokość szkód – dodaje komisarz Czerwiński. Na szczęście w pożarze nikt nie ucierpiał.
W fabryce trwała produkcja, wszystkich pracowników udało się wyprowadzić i rozpocząć akcję gaśniczą. Kilka dni później zapaliła się część fabryki laminatów w strefie ekonomicznej w Słupsku. Tam straty wyniosły około trzech milionów. Z ustaleń biegłego wynika jednak, że przyczyną był prawdopodobnie samozapłon – poinformowała prokurator rejonowy w Słupsku Renata Krzaczek-Śniegocka.
Przemysław Woś/puch