89-letnia sopocianka mieszka wraz z chorym na Alzheimera bratem na ulicy Bema w Sopocie. Zdarza się, że na ich klatce schodowej koczują bezdomni. Sąsiadów nie ma, bo wszystkie mieszkania zostały wykupione przez inwestorów z przeznaczeniem na apartamenty dla turystów.
– Byłam przerażona, kiedy weszłam do tej kamienicy. Od razu poczuliśmy nieprawdopodobny smród, jak w jakiejś toalecie publicznej, ale takiej niesprzątanej przez miesiące. Zdewastowana klatka schodowa, skopane drzwi. Widać, że ktoś na siłę je otwierał. Dowiedzieliśmy się potem, że tam koczują bezdomni – mówi Małgorzata Tarasiewicz ze stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu.
Teoretycznie, wystarczyłoby wymóc działanie na wspólnocie mieszkaniowej, żeby zajęła się uprzątnięciem budynku. Kłopot polega na tym, że mieszkanie pani Alicji należy do kamienicy nr 2, a klatka schodowa do kamienicy nr 4.
– To nie jest jednostkowa sytuacja w Sopocie, że wyjście z mieszkania jest przez inny budynek. Jest to pokłosie podziału bardzo dużych mieszkań i ich usamodzielniania. Te sytuacje miały miejsce na początku lat 90., przed rokiem 1995, kiedy weszła w życie ustawa o własności. Takie sytuacje się zdarzają – tłumaczy Magdalena Czarzyńska-Jachim z Urzędu Miasta Sopotu.
Rzecznik miasta wyjaśnia, że w innych lokalizacjach wspólnoty dochodzą do porozumienia i wspólnota, która korzysta z klatki innej wspólnoty, partycypuje w kosztach jej utrzymania. Zarządcy nieruchomości nr 2 rozkładają ręce.
– Pani Alicja chciała nawet ufundować drzwi na klatkę schodową, żeby czuć się bezpieczniej, żeby w razie czego mogło przyjeżdżać pogotowie i żeby do środka nie wchodzili bezdomni. Niestety, nie administrujemy budynkiem nr 4 i nie mamy żadnych możliwości, żeby coś zrobić – mówi Anna Zielińska z administracji Alfa.
Wie, że pani Alicja obawiała się bezdomnych. Udzielała starszej kobiecie porad, tłumaczyła m.in., że sopocianka powinna wzywać policję, gdy tylko zaistnieje problem z osobami śpiącymi czy załatwiającymi potrzeby fizjologiczne na klatce. Z czasem okazało się, że bezdomni pomagają staruszce.
„MY PANI TEGO NIE ZAPOMNIMY”
– Napotkałam śpiących na klatce mężczyzn, już niemłodych. Poprosiłam ich, żeby, jeśli już muszą tu spać, przenieśli się piętro wyżej. Spytali, czy mogę im dać coś do jedzenia. Przygotowałam im kilka kromek chleba z domowym smalcem. Dałam ciepłej herbaty. Było zimno, a oni byli głodni – wspomina pani Alicja.
Można się zastanawiać, czy takie podejście nie sprawia, że bezdomni tym chętniej sprowadzają się na klatkę schodową. Trzeba jednak zrozumieć zachowawcze podejście, mając na uwadze obawy 80-latki, która nie jest w stanie fizycznie przeciwstawić się ewentualnym napastnikom.
– Następnego dnia znowu spotkałam bezdomnych. Nie wiedziałam, co zrobić, więc poprosiłam ich, żeby zachowywali się odpowiednio i koniecznie poinformowali mnie, jeśli na klatce schodowej będzie się działo coś złego i żeby mówili mi też, kiedy będzie się kręcił ktoś zupełnie obcy. Powiedzieli „Nie damy pani zrobić krzywdy, nakarmiła pani naszych kolegów, nie zapomnimy tego”.
Starsza pani chciała, by do budynku nie wchodzili chuligani dewastujący klatkę schodową, malujący graffiti, czy próbujący plądrować opustoszałe mieszkania, należące niegdyś do jej sąsiadów. Mieszkania, które czekają na remont, by stać się apartamentami na wynajem.
„PRZEPROWADZKA? TO NIE NA MOJE LATA”
– Obawiam się tego, że jak powstanie hotel, to goście będą przychodzili w różnych godzinach, a ich zachowanie nie zawsze będzie odpowiednie. Wyprowadzać się nie chcę. To nie na moje lata. Zbyt wąski jest też przedpokój, który kiedyś był częścią pokoju – skarży się pani Alicja.
Staruszka nie chce, by jej nowymi sąsiadami stali się turyści. Zastanawia się, czy w tej sprawie ma coś do powiedzenia i czy miasto może jej pomóc. Rzecznik miasta Magdalena Czarzyńska-Jachim tłumaczy, że to zawsze jest decyzja wspólnoty mieszkaniowej, która może podjąć stosowną uchwałę. – Jest to prawo właścicieli. Miasto nie może ingerować w inwestycje biznesowe mieszkańców czy osób prowadzących działalność. Mamy w Polsce prawo własności i wolność działalności gospodarczej – wyjaśnia.
Pan Paweł, przedstawiciel grupy inwestorów uważa, że obawy pani Alicji wynikają z jej braku zrozumienia sytuacji. W przesłanym oświadczeniu informuje, że remont kamienicy jeszcze się nie zaczął. Zaznacza przy tym, że gdy prace zostaną ukończone, stan klatki schodowej znacznie się poprawi.
– Zawsze istnieje obawa, że ktoś będzie zachowywał się głośno – napisał pan Paweł w oświadczeniu wysłanym dziennikarzowi Radia Gdańsk. – Mówimy o centrum Sopotu, który przyciąga takich, a nie innych turystów. Jednak nam też zależy, żeby jedni goście nie uprzykrzali wypoczynku pozostałym, więc na pewno będziemy działać – obiecuje. Zaznacza, że w sprawie bezdomnych inwestorzy interweniowali wielokrotnie, ma przy tym żal do pani Alicji, która, jak napisał, co najmniej dwukrotnie zdjęła zabezpieczenia z drzwi wejściowych.
– Drzwi od klatki schodowej były zabite deskami. Wychodzić można było tylko drzwiami od strony podwórza. Ja, oprócz choroby serca, mam też klaustrofobię. Zadzwoniłam po policję, żeby to rozwalili, nie chcieli – mówi pani Alicja, jednak otwarcie nie zaprzecza temu, że sama zniszczyła zabezpieczenia.
KLAUSTROFOBICZNA SYTUACJA
– Jest to sytuacja przerażająca. Trudno sobie wyobrazić klaustrofobiczną sytuację starszej kobiety z chorym bratem, która boi się wyjść z mieszkania, bo nie wie, co za nimi się czai – wzdryga się Małgorzata Tarasiewicz.
Prezes stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu uważa, że historia pani Alicji jest jedną z wielu. Jej zdaniem jest to przykład zmian, które doprowadzą do tego, że Sopot stanie się miastem dla turystów, w którym mieszkańcy zaczynają się czuć jak intruzi, szczególnie ci biedniejsi i starsi.
Rzecznik miasta przypomina, że Sopot przeznacza duże środki na rzecz seniorów i osób wykluczonych społecznie oraz młodych rodzin, których nie stać na zakup mieszkania i że w obszarach tych działań miasto jest liderem w skali kraju. – Mówienie, że tak nie jest, wynika chyba z chęci zbicia kapitału politycznego. Dbamy o turystów, staramy się, by Sopot był ciekawym miejscem, bo turystyka to przemysł tego miasta, z tego biorą się dochody – podkreśla Magdalena Czarzyńska-Jachim.
Pani Alicja czeka. Jej zegar tyka.
Posłuchaj reportażu:
Piotr Puchalski